Rozdział dedykuję Miriam :)
I jeszcze jedno: czytasz? Komentuj!
Ja już znam zakończenie i wcale nie muszę go opublikować, a napisanie kilku zdań w formie opinii nie jest ciężką pracą. Co więcej, to dla mnie wsparcie ze strony czytelnika. Mogę też się poprawić, jeśli ktoś szczerze skrytykuje moje opowiadanie. W ten sposób również udowodnicie mi, że czytacie moje opowiadanie, a nie, że to tylko przypadkowe wejścia.
Dziękuję za uwagę, zapraszam do czytania :)
Kiedy zabrzmiał dzwonek obwieszający koniec ostatniej dla naszej klasy lekcji, wszyscy tłumnie skierowali się do wyjścia. Razem z Cerise opuściłyśmy budynek szkoły i ruszyłyśmy ku bramie. Zwykle nie znikałyśmy zaraz po lekcjach, tego dnia miałyśmy jednak plany. Byłyśmy już w parku, gdy nagle znikąd pojawiła się Amber ze swoją świtą.
I jeszcze jedno: czytasz? Komentuj!
Ja już znam zakończenie i wcale nie muszę go opublikować, a napisanie kilku zdań w formie opinii nie jest ciężką pracą. Co więcej, to dla mnie wsparcie ze strony czytelnika. Mogę też się poprawić, jeśli ktoś szczerze skrytykuje moje opowiadanie. W ten sposób również udowodnicie mi, że czytacie moje opowiadanie, a nie, że to tylko przypadkowe wejścia.
Dziękuję za uwagę, zapraszam do czytania :)
*
Kiedy zabrzmiał dzwonek obwieszający koniec ostatniej dla naszej klasy lekcji, wszyscy tłumnie skierowali się do wyjścia. Razem z Cerise opuściłyśmy budynek szkoły i ruszyłyśmy ku bramie. Zwykle nie znikałyśmy zaraz po lekcjach, tego dnia miałyśmy jednak plany. Byłyśmy już w parku, gdy nagle znikąd pojawiła się Amber ze swoją świtą.
- Jesteście
zadowolone? - Warknęła blondynka. - Przez was zostałam zawieszona!
Przez następny miesiąc nie będę chodziła do szkoły!
- Nie zwalaj na nas
winy za swoje czyny. - Odpowiedziałam spokojnie.
- Ty. - Syknęła
jadowicie. - Zapłacisz mi za to!
Podniosła rękę
chcąc mnie uderzyć. Ale moja przyjaciółka była szybsza. Chwyciła
jej nadgarstek i szarpnęła, wskutek czego Amber uderzyła plecami o
najbliższe drzewo. Zaraz w odsieczy rzuciły się na nas jej
koleżanki, ale one również nie zdążyły nic zrobić. Brunetka
podcięła im nogi, przez co obie dziewczyny skończyły na ziemi.
Potem uniknęła nadlatującej pięści miss plastiku, ponownie
chwyciła jej nadgarstek i powaliła na ziemię.
- No słoneczko,
coś Ci nie wyszło. - Podsumowała moja rozbawiona towarzyszka. -
Wiesz, zanim kogoś napadniesz, to najpierw się upewnij, czy Ci nie
odda.
Spojrzała się na
mnie i nie widząc sprzeciwu z mojej strony uśmiechnęła się
szeroko. Ja tylko wzruszyłam ramionami i ignorując wściekłe
spojrzenia naszych niedoszłych katów wróciłyśmy do domu. Tam
zostawiłyśmy książki biorąc tylko najpotrzebniejsze rzeczy,
błękitnooka się przebrała, po czym podjechałyśmy autobusem pod
sportowe liceum. Idealnie w momencie, kiedy powietrze przeciął
znajomy dźwięk dzwonka. Ledwo przeszłyśmy przez bramę, gdy przez
szkolne drzwi wyszedł nie kto inny, jak Dajan w otoczeniu kolegów.
Kiedy nas zobaczył zatrzymał się zaskoczony, a potem z szerokim
uśmiechem powiedział coś do znajomych i podszedł do nas.
- Cześć Cerise!
Co tam u Ciebie?
- Wszystko w
porządku. - Wyszczerzyła się. - To Marcelle, moja przyjaciółka.
- Miło mi.
- Tak, mi też. -
On również wygiął swoje wargi w szerokim uśmiechu. - Co tu
robicie?
- Wpadłyśmy Cię
odwiedzić. - Odparła brunetka. - Poza tym musimy dokończyć nasz
mecz! Nie może pozostać taki nierozstrzygnięty.
- Co prawda, to
prawda. - Zaśmiał się. - Poczekacie tu chwilę? Pójdę tylko po
torbę i możemy pójść na boisko, które jest tu niedaleko.
- Pewnie.
Kilka minut później
Cerise i Dajan biegali po betonowej nawierzchni w jedną, to drugą
stronę walcząc o pomarańczową piłkę. Ja liczyłam punkty. Wtedy
też ktoś się do mnie dosiadł. Spojrzałam się na ów osobę, by
po chwili obdarzyć ją lekkim uśmiechem.
- Witaj Jade. Co
Cię tu sprowadza?
- Cześć. Wracałem
ze szkoły, kiedy zobaczyłem, że Dajan z kimś gra. - Odparł. -
Chciałem podejść i pogadać, gdy skończą, ale zauważyłem
Ciebie. A Ty?
- Ta dziewczyna to
moja przyjaciółka. - Skinęłam głową na brunetkę, która
właśnie zdobyła dwa punkty. - Chciała odwiedzić Dajana, więc
przyjechałam z nią. Znają się z klubu koszykówki. - Zanotowałam
w myślach zmianę w wyniku.
- Wiesz, niedaleko
jest też moje liceum.
- Wiem, Cerise mi
powiedziała. - Uśmiechnęłam się z rozbawieniem. - Chcieli jak
najszybciej zagrać, więc nie miałam jak podejść pod twoją
szkołę.
- Rozumiem. -
Odwzajemnił uśmiech. - Ale najważniejsze, że się spotkaliśmy.
Jak tam klub ogrodników? Wszystko w porządku?
- Tak. Tylko że
teraz tylko ja tam regularnie zaglądam. Iris tylko dostarcza
nasiona, a ten chłopak, który też należał do klubu, przeniósł
się do innej szkoły.
- A więc to tak. -
Zamyślił się. - Wpadnę w przyszłym tygodniu.
- Dobrze.
Rozmawialiśmy
jeszcze jakiś czas, dopóki Cerise i Dajan nie opadli wymęczeni
obok nas. Ostatecznie ich dogrywka skończyła się ponownym remisem,
ale że byli już zbyt zmęczeni, by kontynuować, obiecali sobie
kolejny rewanż. We czwórkę pospacerowaliśmy trochę po okolicy, a
około osiemnastej chłopcy odprowadzili nas na przystanek. Na
pożegnanie pomachałyśmy im przez szybę. Pół godziny później
wysiadłyśmy z autobusu i skierowałyśmy się do domu.
- Dostaniemy burę.
- Stwierdziła brunetka widząc światło palące się z kuchni. - W
końcu nie pojawiłyśmy się na obiedzie. - Westchnęła.
- Nie będzie tak
źle.
Właścicielka
rzeczywiście była niezadowolona, ale po krótkim kazaniu i
zjedzeniu odgrzanego posiłku puściła nas do pokoju. Błękitnooka
od razu poszła do łazienki, a ja zabrałam się za lekcje. Gdy
wróciła padła na łóżko ani myśląc o szkolnych obowiązkach.
Niespodziewanie mój telefon zaczął dzwonić. Zaskoczona
wyciągnęłam urządzenie z torby i spojrzałam na wyświetlacz.
Zmarszczyłam brwi widząc osobę, która usiłowała się ze mną
skontaktować.
- To z domu. -
Powiedziałam tylko widząc pytające spojrzenie przyjaciółki. -
Słucham?
-
Witaj Marcelle. -
Odezwał się ojciec po drugiej stronie słuchawki. -
Chciałbym z Tobą porozmawiać. Chodzi o Victora.
-
Co z nim? - Poczułam, jak włosy
jeżą mi się na karku.
-
Jak wiesz, wyjechał z Anglii jakiś czas temu, żeby przygotować
się do objęcia stanowiska po ojcu, kiedy ten już przejdzie na
emeryturę. Kilka dni temu ojciec do niego zadzwonił i powiadomił o
jego zaręczynach z Severine. Od tamtego czasu nie daje znaku życia.
-
Zaręczynach? -
Powtórzyłam czując, jak zalewa mnie fala gniewu. - Żartujesz
sobie ze mnie? Dobrze wiesz, że on jej nie kocha i nie chce z nią
być!
- Doskonale o
tym wiem. - Odparł spokojnie
mój ojciec. - I wiem, że chcesz dla niego jak najlepiej.
Dlatego mam dla Ciebie propozycję.
W milczeniu wysłuchałam tego, co ojciec miał mi do powiedzenia.
Nie słysząc odpowiedzi z mojej strony powiedział tylko, że da mi
czas do namysłu, po czym się rozłączył. Zaciskając usta w wąską
linię nie ruszałam się jeszcze przez chwilę. Dopiero, kiedy
Cerise zaniepokoiła się moim bezruchem, odłożyłam telefon na
biurko i wzięłam głęboki wdech. Spojrzałam się na moją
przyjaciółkę, która już wyraźnie zdenerwowana moim zachowaniem
usiadła spięta na łóżku.
- Co się dzieje? - Zapytała.
- Jest źle. - Odpowiedziałam. - Victor, wbrew swojej
woli, został zaręczony z Severine. Od kiedy się o tym dowiedział
nikt nic nie wie na temat jego pobytu.
- O cholera. - Brunetka spochmurniała na twarzy. - Musimy
coś zrobić. Tylko co?
- Ojciec złożył mi pewną propozycję. - Odparłam w
zamyśleniu wyglądając za okno. - Ale najpierw muszę ją dokładnie przemyśleć, zanim Ci o niej powiem.
- W porządku. - Westchnęła. - Daj znać, jak już coś
wymyślisz.
*
Poniedziałek. Razem z błękitnooką stałyśmy przed wejściem na
basen czekając na resztę. Cały czas męczyła mnie ta sprawa z
Victorem. Razem z Cerise usiłowałyśmy skontaktować się z nim
przez cały weekend, ale przepadł, jak kamień w wodę. Byłam tak
rozkojarzona, że brunetka musiała cały czas mnie pilnować, bym
nie zgubiła się gdzieś po drodze. Moje myśli zajęło jednak co
innego, kiedy już w stroju kąpielowym stałam razem zresztą klasy
w pobliżu wgłębienia zapełnionego chlorowaną wodą.
- No dobrze, młodzieży! - Nauczyciel entuzjastycznie klasnął w
dłonie. - Mam na imię Borys i będę odpowiedzialny za was w czasie
zajęć na basenie. Zacznijmy od tego, które z was nie umie pływać?
- Obrzucił naszą grupę badawczym spojrzeniem.
Zerknęłam nerwowo na przyjaciółkę. Ta tylko uśmiechnęła się
pokrzepiająco. Westchnęłam zrezygnowana, nieco niezadowolona, że
tylko ja z całego towarzystwa nie posiadam tej, jak się okazuje,
powszechnej umiejętności.
- Ja, proszę pana. - Odezwałam się.
- To nic takiego, szybko się nauczysz. - Zapewnił mnie tryskając
energią. - Ktoś jeszcze?
- J-ja. - Odezwała się nieśmiało Violetta.
W duchu odetchnęłam z ulgą. Jednak nie będę sama.
- Czy to wszyscy? - Zrobił krótką pauzę. - Dobrze. W takim razie
pozostali mają przepłynąć dziesięć basenów, a panie zapraszam
na tor pierwszy.
Dzieki za dedykacje... jestem wzruszona C':
OdpowiedzUsuńRozdzial super i nareszcie akcja nabiera tempa!!
Z niecierpliwoscia czekam na nn :*
*u* Zapowiada się ciekawie ^^ Czemu mam wrażenie, że jeśli chodzi o tą propozycję, to chodzi o ślub Marcelle z Victorem? xD
OdpowiedzUsuń*Bije mi na dekiel nie przejmuj się*
Czekam na następny, życzę weny ^^
Omg! Jade i Dajan.... jak ja się cieszę że są! I co do propozycji ojca Marcelle zgadzam się z Paulą. Czytam dalej!
OdpowiedzUsuń