Następnego dnia
zaraz po wejściu do szkoły wpadłyśmy na trzy dziewczyny.
Blondynkę ze zbyt dużą ilością makijażu oraz jej koleżanki.
Jej wyzywająca poza i wrogość bijąca z oczu jasno wskazywała na
mało przyjazne intencje.
- Nie mamy
szczęścia do nowych. Prawda, dziewczyny? - Zapytała uśmiechając
się wrednie, na co jej obstawa zaśmiała się złośliwie. - A
teraz do rzeczy. Macie odczepić się od Nataniela i Kastiela. Jeśli
nie, pożałujecie tego. - Warknęła.
- Działasz na dwa
fronty? Jak miło. - Zakpiła Cerise.
- Nataniel to mój
brat, idiotko! - Syknęła. Położyłam przyjaciółce rękę na
ramieniu powstrzymując ją przed wybuchem złości. - Kontynuując.
Wasz kolega, Ken, czy jak mu tam. Możecie mu przekazać, żeby jutro
również przyniósł nam pieniądze na lunch.
Odwróciła się
napięcie i odeszła. Zacisnęłam usta w wąską linię.
- Musimy znaleźć
Kentina.
Znalazłyśmy go w
klubie ogrodników. Biedny siedział zgarbiony na murku. Ramiona mu
drżały. Zmartwiona przysiadłam się do chłopaka i przyjrzałam
uważnie jego posturze. Zerknęłam na brunetkę. Ta tylko wzruszyła
ramionami, a potem pokazała kciukiem za siebie dając znak, że
spotkamy się później. Skinęłam głową i ponownie skupiłam
uwagę na szatynie.
- Kentin, wszystko
w porządku?
- Ech... Już
słyszałaś?
- Chwaliła się
tym. Ile Ci zabrała? Oddam.
- Nie, nie trzeba.
Od teraz będę ostrożniejszy.
- No dobrze. Gdyby
coś się działo, możesz przyjść i mi powiedzieć.
- Zapamiętam.
Pożegnałam się z
nim, zgarnęłam błękitnooką z dziedzińca i chwilę później
obie wparowałyśmy do pokoju gospodarzy. Nataniel zaskoczony
podniósł głowę znad sterty papierów. Widząc moją minę
natychmiast wstał z krzesła. Zanim jednak zaczęłam podałam mu
zdjęcia do dokumentów. Zmarszczył brwi.
- Rozmawiałyśmy z
twoją siostrą. - Oznajmiłam. Mimo wzburzenia zachowywałam
całkowity spokój. - Pomijając już fakt, że nam groziła, to
okradła Kentina.
- Niemożliwe. -
Zaoponował blondyn.
- Tak było. Jeśli
Ty czegoś z tym nie zrobisz, zgłoszę to dyrektorce.
Nie czekając na
odpowiedź wyszłam z pomieszczenia. Razem z milczącą brunetką u
boku pomaszerowałam prosto do sali. Gdy byłam już na miejscu nie
zauważyłam ani blond tyranki, ani głównego gospodarza.
Miałam już zły
humor, los jednak postanowił jeszcze bardziej uprzykrzyć mi życie.
Kiedy po pierwszej lekcji szłyśmy w stronę dziedzińca obok nas
przebiegł pies. Zadziwiająco szybko biegał, jak na posiadacza tak
krótkich nóżek.
- Dlaczego go nie
złapałyście?! - Krzyknęła dyrektorka materializując się kilka
kroków od nas. - Macie go do mnie przyprowadzić! Jak nie
zostaniecie zawieszone w prawach ucznia!
Osłupiała nie
zdążyłam nic powiedzieć. Kobieta zniknęła równie szybko, jak
się pojawiła.
- Miła kobieta,
nie ma co. - Burknęła błękitnooka.
- Po prostu go
złapmy. - Westchnęłam.
Łatwiej
powiedzieć, niż zrobić. Próbowałyśmy, ale na niewiele się to
zdało. Nie reagował nawet na swoje rzeczy, które znalazłyśmy
porozrzucane po liceum. W pewnym momencie opadłyśmy zdyszane na
ławkę na dziedzińcu.
- Pies starej znowu
zwiał? - Zapytał rozbawiony Kastiel dosiadając się do nas.
- Jak ta zapchlona
gnida może biegać tak szybko? To przeczy jego anatomii. Cholerny
mops. - Warczała Cerise. - Właśnie dlatego preferuję duże psy.
- Ten sierściuch
wyprowadził Cię z równowagi? - Zaśmiał się chłopak.
- Zamiast się
nabijać, to może byś pomógł? - Fuknęła.
- Spróbujcie
zwabić go na jedzenie. - Pogrzebał chwilę w plecaku i podał
brunetce psie ciasteczka. - Mój je uwielbia.
- Masz psa? -
Zainteresowała się.
- Daj, ja pójdę
go złapać. - Wstałam i odebrałam chrupki od przyjaciółki. -
Spotkamy się na lekcjach. Masz przyjść.
- Skoro muszę. -
Odparła wzdychając.
Oddaliłam się
szybkim krokiem. Czworonoga znalazłam na sali gimnastycznej. Skusił
się na przysmaki – nie czekałam, aż zje wszystkie. Błyskawicznie
zapięłam mu obrążę na szyi i przypięłam smycz. Przechodząc
przez dziedziniec pomachałam zwycięsko wciąż zajmującym ławkę
fanom dużych psów. Dobiegł mnie rozbawiony śmiech błękitnookiej,
jednak chwilę później wróciła do ożywionej dyskusji z
czerwonowłosym.
Zaraz po wejściu
do szkoły natknęłam się na niską kobietę w różowym komplecie.
Dyrektorka z radością pochwyciła zwierzę, które jednak nie
wyglądało na zachwycone. Poczułam sympatię do tego psa już
rozumiejąc, dlaczego uciekał.
- Dziękuję,
dziękuję! - Wołała kobieta. - A teraz wracaj na lekcje. -
Machnęła ręką, jakby odganiała muchę i skocznym krokiem ruszyła
w stronę swojego gabinetu.
*
Na kolejnej długiej
przerwie rozdzieliłam się z Cerise poszłam do klubu. Spotkałam
tego samego chłopaka, co wcześniej. Musiał pracować już od
jakiegoś czasu. Podeszłam bliżej i obserwowałam przez chwilę
jego zręczne ręce.
- Potrzebujesz
pomocy? - Spytałam.
- Och, witaj. -
Uśmiechnął się nie odrywając od swojego zajęcia. - W zasadzie,
to tak. Mogłabyś znaleźć dziewczynę imieniem Iris i zapytać ją
o nasiona?
- Pewnie. Już idę.
- Dzięki.
Znalazłam ją w
klasie. Rudowłosa miała je w szafce, więc razem do niej poszłyśmy.
Chwilę później w moich rękach znalazła się całkiem spora
paczka nasion. Podziękowałam jej i wróciłam do ogrodu.
- Proszę. -
Podałam zielonowłosemu pakunek.
- Dzięki. -
Westchnął zawiedziony.
- Coś nie tak?
- Nie ma nasion
bylicy. - Zamyślił się na moment. - Mogłabyś pójść na bazar i
kupić mi trochę? Naprawdę są mi potrzebne. Ja w tym czasie
jeszcze popracuję.
- Nie ma problemu.
- Zaśmiałam się. - Naprawdę poważnie traktujesz swoją pasję.
Do twarzy Ci z tym. - Dodałam, po czym wyszłam z ogrodu.
Kiedy wróciłam
chłopak uśmiechnął się z wdzięcznością.
- Naprawdę mi
pomogłaś. Ile kosztowały?
- Pięć dolarów.
Ale nie musisz mi oddawać.
- Daj spokój. To
już druga przysługa, jaką mi wyświadczasz. - Podał mi banknot.
Po chwili wahania go przyjęłam.
- Potrzebujesz
jeszcze pomocy? - Rozejrzałam się.
Wyglądało na to,
że wciąż czekało go wiele pracy.
- Mogłabyś
rozejrzeć się za moim notatnikiem? Nie mogę nigdzie go znaleźć.
- Zmarszczył brwi. - Mam tam cenne wskazówki dotyczące opieki nad
roślinami.
- Pewnie.
Nie musiałam
szukać daleko. Notatnik znalazłam przy wejściu do szkoły, w
pobliżu krzewu róż. Uśmiechnęłam się z rozbawieniem.
Prawdopodobnie nachylił się, żeby sprawdzić ich stan i właśnie
wtedy mu wypadł.
- Jesteś
czarodziejką. - Zaśmiał się, kiedy odebrał ode mnie swoją
zgubę.
- Bez przesady. -
Zerknęłam na zegarek. - Przerwa właśnie mi się skończyła, ale
mogę jeszcze wpaść po lekcjach.
- Naprawdę?
Świetnie.
- Cieszę się, że
mogę pomóc. Do zobaczenia później.
Jade był bardzo
sympatycznym chłopakiem. Przejmował się roślinami i zajmował się
nimi z niezwykłą troską. Z taką determinacją oddawał się
swojej pasji. Poczułam podziw do jego osoby.
Super! Z niecierpliwością czekam na rozwój wydarzeń! I co z Jadem ? Mają się ku sobie, prawda?
OdpowiedzUsuńSuper bloog
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam te rozdziały jednyn tchem.
Berdzo podoba mi się pomysł z tym, że są dwie bohaterki, to jak się różnią charakterem i wyglądem i wg
Czekam z niecierpliwością na NEXT
PS zapraszam do mnie
http://darkandwhiter.blogspot.com/?m=1