czwartek, 17 lipca 2014

Rozdział 4 "Kiki"

Następnego dnia zaraz po wejściu do szkoły wpadłyśmy na trzy dziewczyny. Blondynkę ze zbyt dużą ilością makijażu oraz jej koleżanki. Jej wyzywająca poza i wrogość bijąca z oczu jasno wskazywała na mało przyjazne intencje.
- Nie mamy szczęścia do nowych. Prawda, dziewczyny? - Zapytała uśmiechając się wrednie, na co jej obstawa zaśmiała się złośliwie. - A teraz do rzeczy. Macie odczepić się od Nataniela i Kastiela. Jeśli nie, pożałujecie tego. - Warknęła.
- Działasz na dwa fronty? Jak miło. - Zakpiła Cerise.
- Nataniel to mój brat, idiotko! - Syknęła. Położyłam przyjaciółce rękę na ramieniu powstrzymując ją przed wybuchem złości. - Kontynuując. Wasz kolega, Ken, czy jak mu tam. Możecie mu przekazać, żeby jutro również przyniósł nam pieniądze na lunch.
Odwróciła się napięcie i odeszła. Zacisnęłam usta w wąską linię.
- Musimy znaleźć Kentina.
Znalazłyśmy go w klubie ogrodników. Biedny siedział zgarbiony na murku. Ramiona mu drżały. Zmartwiona przysiadłam się do chłopaka i przyjrzałam uważnie jego posturze. Zerknęłam na brunetkę. Ta tylko wzruszyła ramionami, a potem pokazała kciukiem za siebie dając znak, że spotkamy się później. Skinęłam głową i ponownie skupiłam uwagę na szatynie.
- Kentin, wszystko w porządku?
- Ech... Już słyszałaś?
- Chwaliła się tym. Ile Ci zabrała? Oddam.
- Nie, nie trzeba. Od teraz będę ostrożniejszy.
- No dobrze. Gdyby coś się działo, możesz przyjść i mi powiedzieć.
- Zapamiętam.
Pożegnałam się z nim, zgarnęłam błękitnooką z dziedzińca i chwilę później obie wparowałyśmy do pokoju gospodarzy. Nataniel zaskoczony podniósł głowę znad sterty papierów. Widząc moją minę natychmiast wstał z krzesła. Zanim jednak zaczęłam podałam mu zdjęcia do dokumentów. Zmarszczył brwi.
- Rozmawiałyśmy z twoją siostrą. - Oznajmiłam. Mimo wzburzenia zachowywałam całkowity spokój. - Pomijając już fakt, że nam groziła, to okradła Kentina.
- Niemożliwe. - Zaoponował blondyn.
- Tak było. Jeśli Ty czegoś z tym nie zrobisz, zgłoszę to dyrektorce.
Nie czekając na odpowiedź wyszłam z pomieszczenia. Razem z milczącą brunetką u boku pomaszerowałam prosto do sali. Gdy byłam już na miejscu nie zauważyłam ani blond tyranki, ani głównego gospodarza.
Miałam już zły humor, los jednak postanowił jeszcze bardziej uprzykrzyć mi życie. Kiedy po pierwszej lekcji szłyśmy w stronę dziedzińca obok nas przebiegł pies. Zadziwiająco szybko biegał, jak na posiadacza tak krótkich nóżek.
- Dlaczego go nie złapałyście?! - Krzyknęła dyrektorka materializując się kilka kroków od nas. - Macie go do mnie przyprowadzić! Jak nie zostaniecie zawieszone w prawach ucznia!
Osłupiała nie zdążyłam nic powiedzieć. Kobieta zniknęła równie szybko, jak się pojawiła.
- Miła kobieta, nie ma co. - Burknęła błękitnooka.
- Po prostu go złapmy. - Westchnęłam.
Łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Próbowałyśmy, ale na niewiele się to zdało. Nie reagował nawet na swoje rzeczy, które znalazłyśmy porozrzucane po liceum. W pewnym momencie opadłyśmy zdyszane na ławkę na dziedzińcu.
- Pies starej znowu zwiał? - Zapytał rozbawiony Kastiel dosiadając się do nas.
- Jak ta zapchlona gnida może biegać tak szybko? To przeczy jego anatomii. Cholerny mops. - Warczała Cerise. - Właśnie dlatego preferuję duże psy.
- Ten sierściuch wyprowadził Cię z równowagi? - Zaśmiał się chłopak.
- Zamiast się nabijać, to może byś pomógł? - Fuknęła.
- Spróbujcie zwabić go na jedzenie. - Pogrzebał chwilę w plecaku i podał brunetce psie ciasteczka. - Mój je uwielbia.
- Masz psa? - Zainteresowała się.
- Daj, ja pójdę go złapać. - Wstałam i odebrałam chrupki od przyjaciółki. - Spotkamy się na lekcjach. Masz przyjść.
- Skoro muszę. - Odparła wzdychając.
Oddaliłam się szybkim krokiem. Czworonoga znalazłam na sali gimnastycznej. Skusił się na przysmaki – nie czekałam, aż zje wszystkie. Błyskawicznie zapięłam mu obrążę na szyi i przypięłam smycz. Przechodząc przez dziedziniec pomachałam zwycięsko wciąż zajmującym ławkę fanom dużych psów. Dobiegł mnie rozbawiony śmiech błękitnookiej, jednak chwilę później wróciła do ożywionej dyskusji z czerwonowłosym.
Zaraz po wejściu do szkoły natknęłam się na niską kobietę w różowym komplecie. Dyrektorka z radością pochwyciła zwierzę, które jednak nie wyglądało na zachwycone. Poczułam sympatię do tego psa już rozumiejąc, dlaczego uciekał.
- Dziękuję, dziękuję! - Wołała kobieta. - A teraz wracaj na lekcje. - Machnęła ręką, jakby odganiała muchę i skocznym krokiem ruszyła w stronę swojego gabinetu.
*
Na kolejnej długiej przerwie rozdzieliłam się z Cerise poszłam do klubu. Spotkałam tego samego chłopaka, co wcześniej. Musiał pracować już od jakiegoś czasu. Podeszłam bliżej i obserwowałam przez chwilę jego zręczne ręce.
- Potrzebujesz pomocy? - Spytałam.
- Och, witaj. - Uśmiechnął się nie odrywając od swojego zajęcia. - W zasadzie, to tak. Mogłabyś znaleźć dziewczynę imieniem Iris i zapytać ją o nasiona?
- Pewnie. Już idę.
- Dzięki.
Znalazłam ją w klasie. Rudowłosa miała je w szafce, więc razem do niej poszłyśmy. Chwilę później w moich rękach znalazła się całkiem spora paczka nasion. Podziękowałam jej i wróciłam do ogrodu.
- Proszę. - Podałam zielonowłosemu pakunek.
- Dzięki. - Westchnął zawiedziony.
- Coś nie tak?
- Nie ma nasion bylicy. - Zamyślił się na moment. - Mogłabyś pójść na bazar i kupić mi trochę? Naprawdę są mi potrzebne. Ja w tym czasie jeszcze popracuję.
- Nie ma problemu. - Zaśmiałam się. - Naprawdę poważnie traktujesz swoją pasję. Do twarzy Ci z tym. - Dodałam, po czym wyszłam z ogrodu.
Kiedy wróciłam chłopak uśmiechnął się z wdzięcznością.
- Naprawdę mi pomogłaś. Ile kosztowały?
- Pięć dolarów. Ale nie musisz mi oddawać.
- Daj spokój. To już druga przysługa, jaką mi wyświadczasz. - Podał mi banknot. Po chwili wahania go przyjęłam.
- Potrzebujesz jeszcze pomocy? - Rozejrzałam się.
Wyglądało na to, że wciąż czekało go wiele pracy.
- Mogłabyś rozejrzeć się za moim notatnikiem? Nie mogę nigdzie go znaleźć. - Zmarszczył brwi. - Mam tam cenne wskazówki dotyczące opieki nad roślinami.
- Pewnie.
Nie musiałam szukać daleko. Notatnik znalazłam przy wejściu do szkoły, w pobliżu krzewu róż. Uśmiechnęłam się z rozbawieniem. Prawdopodobnie nachylił się, żeby sprawdzić ich stan i właśnie wtedy mu wypadł.
- Jesteś czarodziejką. - Zaśmiał się, kiedy odebrał ode mnie swoją zgubę.
- Bez przesady. - Zerknęłam na zegarek. - Przerwa właśnie mi się skończyła, ale mogę jeszcze wpaść po lekcjach.
- Naprawdę? Świetnie.
- Cieszę się, że mogę pomóc. Do zobaczenia później.
Jade był bardzo sympatycznym chłopakiem. Przejmował się roślinami i zajmował się nimi z niezwykłą troską. Z taką determinacją oddawał się swojej pasji. Poczułam podziw do jego osoby.

2 komentarze:

  1. Super! Z niecierpliwością czekam na rozwój wydarzeń! I co z Jadem ? Mają się ku sobie, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  2. Super bloog
    Przeczytałam te rozdziały jednyn tchem.
    Berdzo podoba mi się pomysł z tym, że są dwie bohaterki, to jak się różnią charakterem i wyglądem i wg
    Czekam z niecierpliwością na NEXT
    PS zapraszam do mnie
    http://darkandwhiter.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń