środa, 16 lipca 2014

Rozdział 3 "Bójka"

- Tak, cóż, to prawda. - Przyznała. - Mówił, że zabrał je Natanielowi.
- No właśnie. - Westchnęłam. - Nie wpakuj się w nic, dobrze?
- Spokojnie. - Przewróciła oczami. - To tylko wycieczka na dach. Nikt nas nie widział.
- Przekonamy się. - Wzruszyłam ramionami.
Potem musiałyśmy wracać na lekcje. Po trzech lekcjach, na kolejnej przerwie, postanowiłyśmy coś zjeść, zostałyśmy więc na przerwie w klasie. Dosiadła się do nas rudowłosa dziewczyna imieniem Iris, Violetta o fioletowych włosach i brunetka z ciemniejszą karnacją o imieniu Kim. Szybko nawiązałyśmy nic porozumienia.
Gdy skończyłyśmy już lekcje i miałyśmy wychodzić z budynku szkoły zatrzymał nas nie kto inny, jak główny gospodarz. Miał na twarzy ten sztuczny uśmiech, który świadczy o tym, że czegoś od nas chce.
- Wybaczcie, że was zaczepiam, ale mogłybyście wyświadczyć mi przysługę?
- Jaką? - Zapytałam uprzedzając Cerise.
- Kastiel musi podpisać to usprawiedliwienie. - Podał mi kartkę. - A im rzadziej go spotykam, tym lepiej. Mogłabyś? - Zdążył już zauważyć, że to ja przystanę na jego prośbę.
- Mogę spróbować. - Powiedziałam powoli. - Jednak nie zmuszę go do niczego, czego zrobić nie chce. - Przestrzegłam.
- Jasne. Dzięki.
Zniknął, nim zdążyłam się rozmyślić.
- Jesteś zbyt dobra. - Westchnęła moja towarzyszka. - Nie uda nam się.
- Spróbujmy.
Kastiela znalazłyśmy na ławce na dziedzińcu.
- Pocisk przesyła całuski. - Rzuciła ironicznie brunetka opadając na ławkę obok niego.
- Miło mi Cię poznać. Jestem Marcelle, przyjaciółka Cerise. - Zignorowałam ją.
- Kastiel. - Skinął mi głową. - O co chodzi?
- Nataniel chce, żebyś to podpisał. - Podałam mu kartkę.
- O nie, nie ma mowy. - Uśmiechnął się wrednie.
- Wiem, że nie masz na to najmniejszej ochoty, ale im szybciej to podpiszesz, tym szybciej będziemy mieli to z głowy. - Zauważyłam.
- Raczej nie. Nie podpiszę tego.
- Cóż, próbowałam. - Wzruszyłam ramionami. - Jednak coś mnie intryguje. Jeśli mogę wiedzieć, dlaczego podpisujesz swoje usprawiedliwienia?
- Moich rodziców często nie ma w domu, dlatego mnie upoważnili.
- To wracamy do pana „sam tego nie zrobię, ale wyślę dziewczyny”? - Spytała błękitnooka wstając z miejsca. - Swoją drogą, skoro jest głównym gospodarzem, dlaczego wyręcza się nami? Przecież to jego działka. - Marudziła.
- Bo to cienias i się mnie boi. - Odparł pyszałkowato czerwonowłosy. - Powodzenia z nim.
- Dzięki. - Westchnęłyśmy jednocześnie.
Wróciłyśmy do budynku niemal od razu napotykając naszego zleceniodawcę. Uprzejmie poinformowałam go o odmowie Kastiela, po czym razem z brunetką wróciłam do klasy. Zapomniałam swojego pióra, a było dla mnie cenne, dlatego chciałam je znaleźć.
Kiedy już bezpiecznie spoczywało we wnętrzu mojej torby razem z moją towarzyszką kierowałam się do wyjścia z budynku. Zatrzymały nas jednak hałasy z końca korytarza. Rzuciłam zaniepokojone spojrzenie przyjaciółce i razem z nią pobiegłam w stronę źródła dźwięku. Dotarłyśmy na klatkę schodową na końcu korytarza, skąd można było dostać się na wyższe piętra. Właśnie to miejsce wybrali sobie chłopcy na bójkę.
Nie musiałam nic mówić. Szybko porozumiałam się spojrzeniem z Cerise i rzuciłyśmy się do działania. Brunetka uchwyciła pięść czerwonowłosego i wykręciła mu ją do tyłu, a ja złapałam blondyna ochraniając go przed spotkaniem pierwszego stopnia z podłogą. Błękitnooka odepchnęła lekko Kastiela i popatrzała na niego z dezaprobatą.
- Nie obchodzi mnie powód, dla którego chciałeś wyrównać rachunki z Natanielem, ale następnym razem nie rób tego w szkole. Mogą Cię za to wywalić. - Zbeształa go, następnie przenosząc swój wzrok na głównego gospodarza. - A Ty co sobie myślałeś? Od razu widać, że Kastiel jest silniejszy. Skopał by Ci ten twój zgrabny tyłeczek, aż nie mógłbyś usiąść przez następny tydzień.
- Gapiłaś się na jego tyłek? - Zapytał z niedowierzaniem czerwonowłosy.
- Kiedy nie mogę się doszukać niczego interesującego w charakterze, szukam ciekawych rzeczy w innych miejscach. - Odpowiedziała z zadziornym uśmieszkiem.
- Zabierz stąd Kastiela. - Rzuciłam kręcąc głową ze zrezygnowaniem. - Ja zajmę się Natanielem. Spotkamy się przy wyjściu.
- Aye, sir! - Zasalutowała. - Chodź buntowniku, przejdziemy się.
Ten prychnął w odpowiedzi, ale razem z nią oddalił się szybkim krokiem kierując się na dziedziniec. Przeniosłam swoje spojrzenie na blondyna. Mimo tego, że zjawiłyśmy się szybko, musiał już raz dostać. Trzymał się za brzuch krzywiąc usta w grymasie bólu. Pomogłam mu usiąść na schodach.
- Jak się czujesz? - Spytałam obrzucając go badawczym spojrzeniem.
- W porządku. - Zaczął zapinać guziki koszuli, które rozpięły się podczas szarpaniny. - Możesz... Możesz nikomu o tym nie mówić?
- Ten jeden raz. - Wyciągnęłam półlitrową butelkę wody z torby. - Napij się.
- Dzięki.
W milczeniu wypił połowę, po czym mi ją oddał. Później odprowadziłam chłopaka do pokoju gospodarzy, po czym poszłam spotkać się z Cerise. Jak się dowiedziałam, czerwonowłosy poszedł już do domu.
- Ale akcja. - Śmiała się brunetka, gdy wracałyśmy przez park do domu. - Chcieli bić się w szkole. Nienormalni. No, ale po Kastielu jeszcze bym się tego spodziewała, ale Nataniel?
- Najwyraźniej między nimi od dłuższego czasu trwa spór. - Stwierdziłam. - Nie warto zawracać sobie tym głowę. To ich prywatna sprawa.
- Masz rację. - Przyznała.
W domu byłyśmy kwadrans po piętnastej.
- Wróciłyśmy! - Krzyknęłyśmy wchodząc do domu.
- Witajcie z powrotem, dziewczynki! - Odkrzyknęła właścicielka z kuchni. - Chodźcie szybko, podaję obiad.
- Tak jest, szefowo! - Zawołała w odpowiedzi Cerise.
Zostawiłyśmy torby w przedpokoju i podreptałyśmy do jadalni. Byli tam już wszyscy domownicy. Staruszka Gloire z pokoju drugiego, głucha jak pień, ale bardzo sympatyczna. Pani Joanne, stara panna, bezdzietna, pracuje w banku jako kierownik oddziału. Pan urzędnik i pani Werges z córką, których rano spotkałyśmy na śniadaniu. I ostatni nieprzypisany nikomu pokój numer pięć – zajmowała go para studentów. On na medycynie, ona na prawie.
- Witajcie. - Przywitałam się zajmując miejsce przy stole.
- Cześć wszystkim. - Rzuciła moja przyjaciółka siadając obok mnie. - Jak leci?
Właścicielka wróciła z kuchni podając nam, jako ostatnim, obiad. Co, jak co, ale gotowała naprawdę dobrze. Zawsze tłumaczyła to wiecznie głodną szóstką dzieci, ale wszyscy wiedzieli, że gdy nikt nie patrzał, potajemnie czytała książki kucharskie.
Po obiedzie poszłyśmy do naszego pokoju. Brunetka powiesiła swoją skórę na oparciu krzesła i walnęła się na łóżko z westchnieniem ulgi. Ja zrobiłam to samo ze swoją marynarką, po czym usiadłam na krześle obrotowym i założyłam nogę na nogę odwracając się w stronę błękitnookiej. Dziewczyna podparła się na łokciu.
- To dopiero pierwszy dzień, a mamy już za sobą zapisanie do klubów i powstrzymanie jednej bójki. Zapowiada się ciekawie.
- To prawda. - Uśmiechnęłam się lekko. - Mam jednak nadzieję, że nie będzie więcej szarpanin. - Zmarszczyłam brwi. - Powinni wyjaśnić sobie tą sytuację. Pięść niczego nie rozwiąże.
- To chłopcy, Marcelle. - Przewróciła oczami. - Oni już tak mają. Zresztą sama mówiłaś, żeby się tym nie przejmować.
- Tak, masz rację. Wybacz. - Spojrzałam się za okno. - Ciekawe, co przyniesie jutro?

2 komentarze:

  1. Zgrabny tyłek mnie rozwalił :) Gapiłaś się na jego tyłek? Genialne! Ogółem cały rozdział zarąbisty! Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cerise była najlepsza! Jej teksty doprowadziły do tego, że... zwijałam się ze śmiechu na podłodze. Dobrze, że Cerise potrafi panować nad Kastielem. Z Nataniela by nic nie zostało xD

    OdpowiedzUsuń