Obudziłam się
równo o siódmej rano. Usiadłam na łóżku i wyjrzałam za okno.
Miałam piękny widok na park, mimo to ten widok wprawił mnie w
melancholijny nastrój. To nie był już ten sam krajobraz, co w
Anglii. Przeniosłam swoje spojrzenie na łóżko Cerise. Jej
kruczoczarne włosy rozsypane były po całej powierzchni poduszki, a
błękitne tęczówki skryły się za powiekami. Westchnęłam,
wstałam i potrząsnęłam nią delikatnie.
- Idę do łazienki
pierwsza. Za kwadrans będzie do twojej dyspozycji.
- Yhym. -
Wymamrotała. - Idź.
Poszłam więc do
łazienki wziąć krótki prysznic. Gdy już wyszłam z kabiny
prysznicowej owinęłam się ręcznikiem i stanęłam przed lustrem.
Rozczesałam moje długie, gęste włosy. Przez chwilę przyglądałam
się ich kolorowi. Było to coś pomiędzy liliowym i bielą.
Chwyciłam leżącą na półce czarną gumkę do włosów i zaczęłam
robić warkocza. W końcowym efekcie opadał mi na prawe ramię, a
grzywka zaczesana na prawy bok przesłaniała prawe oko. Dlaczego
zasłaniałam oczy? Ponieważ były dwukolorowe - lewe miało odcień
fiołków, a drugie było jasnoróżowe. Wzbudzały zbyt wiele
zainteresowania. Nałożyłam jeszcze delikatny makijaż i wróciłam
do naszej wspólnej sypialni.
- Wstawaj. -
Zawołałam. - Twoja kolej.
Cerise jęknęła
cierpiętniczo, jednak posłusznie wstała i powlokła się
odświeżyć, a ja stanęłam przed szafą. Przyjrzałam się uważnie
jej zawartości i na początek wyciągnęłam czarne, bawełniane
pończochy. Następnie sięgnęłam po czarną, plisowaną
spódniczkę, czarną marynarkę z rękawami trzy czwarte i fioletową
bluzkę z żabotem na ramiączkach. Szybko się ubrałam, poprawiłam
pościel na moim łóżku i zaczęłam się pakować do szkoły.
Kiedy Cerise
wróciła do pokoju szybkim krokiem podeszła do szafy. Ubrała
czarne rurki, białe skarpetki stópki, atramentową koszulkę na
grubych ramiączkach z logo zespołu rock'owego i czarną skórę,
którą podwinęła przed łokcie. Poprawiła swoją pościel,
spakowała się i razem zeszłyśmy na dół, do kuchni.
Dokładnie za
dwadzieścia ósma usiadłyśmy przy stole. Musiałyśmy już tylko
zjeść śniadanie. Poza nami w pomieszczeniu był już pan z urzędu
z pokoju czwartego, pani Werges i jej córką Amelie z pokoju
szóstego oraz właścicielka.
- Nie spóźnijcie
się, dziewczynki. - Upomniała nas pani domu. - Rodzice powierzyli
mi opiekę nad wami, a chyba lepiej byłoby dla nas wszystkich,
gdybym nie musiała o niczym takim z nimi rozmawiać, prawda?
- Spokojna głowa,
szefowo. Przejdziemy przez park i jesteśmy. To ledwie pięć minut.
Nie ma takiej możliwości, żebyśmy nie zdążyły. - Uspokajała
Cerise.
- Oby. - Ucięła
dyskusję.
Właścicielka
mogła wydawać się surowa i bardzo wymagająca, ale w gruncie
rzeczy była miłą i troskliwą kobietą po czterdziestce. Pracowała
w domu, jako księgowa, dla dwóch w miarę dobrze prosperujących
firm na rynku. Pomysł na wynajem pokoi wpadł jej do głowy, kiedy
już wszystkie jej dzieci się wyprowadziły, a mąż zmarł w wyniku
nieszczęśliwego wypadku.
Z śniadaniem
uwinęłyśmy się w pięć minut. Na korytarzu ubrałam moje czarne
kozaki stylizowane na wiktoriańskie, poczekałam, aż Cerise zawiąże
sznurowadła od jej jeansowych trampek i wyszłyśmy w drogę do
szkoły.
Na miejscu byłyśmy
osiem minut przed czasem. Stanęłyśmy pod klasą, w której według
planu miałyśmy mieć pierwszą lekcję. Zauważył nas główny
gospodarz. Podszedł do nas z uprzejmym uśmiechem.
- Witajcie. -
Przywitał się. W odpowiedzi skinęłyśmy głowami. - Sprawdziłem
już wasze teczki. Brakuje tylko aktualnych zdjęć.
- Dzisiaj pójdziemy
je zrobić. - Zapewniłam.
- Świetnie. A
teraz wybaczcie, muszę iść do pokoju gospodarzy.
Zniknął równie
szybko, co się zjawił. Usta mojej przyjaciółki wykrzywiły się w
grymasie.
- Na pierwszy rzut
oka widać, że to lizus. - Oznajmiła zniesmaczonym tonem.
- Nie oceniaj
książki po okładce. - Pouczyłam ją.
- Tak, tak. -
Przewróciła oczami. - Hmm? Co to?
Pochyliła się i
podniosła okrągłe okulary.
- Wydaje mi się,
że już je gdzieś widziałam. - Zmarszczyłam brwi.
- Tak. Ja też...
Hej!
Ktoś wpadł na nią
z impetem. Chwyciłam ją za ramię, żeby nie upadła. Cerise
odwróciła się w stronę osoby odpowiedzialnej za zderzenie z
istnym mordem w oczach... Czego ów osoba dostrzec nie mogła,
pozbawiona swoich okularów. Już wiedziałam, dlaczego rozpoznałam
te bryle. Przed nami stał nie kto inny, jak Kentin.
- Ken? Co Ty tu, u
licha, robisz? - Warknęła zirytowana błękitnooka wręczając
chłopakowi jego zgubę.
- Cześć Cerise. -
Uśmiechnął się nerwowo. - Marcelle! - Zaraz humor mu się
poprawił, kiedy dostrzegł mnie stojącą obok.
- Witaj, Kentin. -
Uśmiechnęłam się z rozbawieniem. - Nawyk gubienia okularów
uparcie się Ciebie trzyma, jak widzę.
- Tak. - Zaśmiał
się.
- Nie
odpowiedziałeś na moje pytanie. - Wtrąciła się brunetka krzywiąc
się jeszcze bardziej, niż wcześniej. - Co Ty tu robisz?
- Jak byliśmy
jeszcze w Anglii żegnałem się z wami, bo razem z rodzicami
przenosiłem się do Francji. A potem dowiedziałem się, że wy też!
Postanowiłem więc pójść do tej samej szkoły, co wy. -
Trajkotał, jak katarynka. - Cieszę się, że znów mogę z wami
spędzać czas!
- Z „wami”, ta?
- Prychnęła Cerise.
- To dobrze. Miło
widzieć tu znajomą twarz. - Uśmiechnęłam się. - Załatwiłeś
już wszystkie formalności związane z przeniesieniem?
- Tak. - Przytaknął
zapalczywie głową. - A wy?
- Nam brakuje zdjęć
do dokumentów.
- Możecie je
zrobić na bazarze. - Uśmiechnął się szeroko. - To jakieś
piętnaście, może dwadzieścia minut stąd. Kosztuje dziesięć
dolarów.
- To przydatna
informacja. Dziękuję.
- Pomogę Ci
zawsze, jeśli tylko będę mógł!
- Rzygam tęczą. -
Podsumowała błękitnooka.
- O nie! - Zawołał
grzebiąc w plecaku. - Zapomniałem wziąć zeszytu z szafki.
Przepraszam, ale pójdę po niego. Do zobaczenia później, Marcelle!
Odszedł szybkim
krokiem nerwowo poprawiając okulary na nosie.
- A o mnie już
zapomniał, co? Jaki on irytujący. - Przeczesała palcami swoje
włosy.
- Nie jest
irytujący. Może nieco nadpobudliwy, ale to urocze, kiedy się tak
stara. - Zaoponowałam. - Przypomina wtedy szczeniaczka.
- Traktujesz go,
jak psa? - Parsknęła śmiechem.
- Nie, nie to
chciałam powiedzieć. - Zmarszczyłam brwi. - Chodziło mi o to,
że...
- Nie ważne. -
Skinęła głową na zbliżającego się nauczyciela. - Lekcja zaraz
się zacznie.
I, jakby w
odpowiedzi na słowa Cerise, po korytarzu poniósł się
charakterystyczny dźwięk dzwonka. Wzruszyłam ramionami.
Wiedziałam, że nie interesował ją ten temat. Nie przepadała za
Kentin'em, bo irytowało ją jego zachowanie względem mojej osoby.
Ja uważałam, że taki jego urok, ale według mojej przyjaciółki
chłopak był wiecznie roztargnioną ciapą gubiącą swoje okulary.
A ona wyjątkowo nie potrafi ścierpieć nieporadnych osób.
Pan Frazowski
otworzył salę i wpuścił uczniów. Razem z brunetką usiadłam w
trzeciej ławce pod ścianą – zgodnie z tym, co powiedziała mi
dziewczyna imieniem Melania, nikt jej nie zajmował. Błękitnooka
oparła się plecami o ścianę, założyła ręce na klatce
piersiowej i zamknęła oczy. Była to pierwsza lekcja, na której
nauczyciel tłumaczył nam system oceniania, więc i ja niezbyt
uważałam. Każdy z nas znał już zasady, ale nauczyciel i tak
musiał je wyłożyć. Wtedy też do klasy niespodziewanie weszła
dyrektorka z głównym gospodarzem. Zamieniła kilka słów z panem
Frazowskim, po czym zwróciła się do blondyna.
- Nie zapomnij o
ogłoszeniach. - Poleciła, po czym opuściła pomieszczenie.
Przeniosłam swoje
spojrzenie z tablicy na blondyna. Jakie mógł mieć dla nas nowości?
Jest opis dziewczyn! Dziękuję! :) Mam dziwne wrażenie, że Marcelle lubi te same klimaty co Lysander, a Cerise co Kastiel. Nie mylę się, prawda? :)
OdpowiedzUsuńRozdział super, cud, miód i malina :)
Sorki że tak późno ale... Zostajesz nominowana do LBA, więcej szczegółów na : http://coswiencejnizlyoko.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCiekawe jakież to newsy da Nat...
OdpowiedzUsuń