sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 1 "Znajoma twarz"

Obudziłam się równo o siódmej rano. Usiadłam na łóżku i wyjrzałam za okno. Miałam piękny widok na park, mimo to ten widok wprawił mnie w melancholijny nastrój. To nie był już ten sam krajobraz, co w Anglii. Przeniosłam swoje spojrzenie na łóżko Cerise. Jej kruczoczarne włosy rozsypane były po całej powierzchni poduszki, a błękitne tęczówki skryły się za powiekami. Westchnęłam, wstałam i potrząsnęłam nią delikatnie.
- Idę do łazienki pierwsza. Za kwadrans będzie do twojej dyspozycji.
- Yhym. - Wymamrotała. - Idź.
Poszłam więc do łazienki wziąć krótki prysznic. Gdy już wyszłam z kabiny prysznicowej owinęłam się ręcznikiem i stanęłam przed lustrem. Rozczesałam moje długie, gęste włosy. Przez chwilę przyglądałam się ich kolorowi. Było to coś pomiędzy liliowym i bielą. Chwyciłam leżącą na półce czarną gumkę do włosów i zaczęłam robić warkocza. W końcowym efekcie opadał mi na prawe ramię, a grzywka zaczesana na prawy bok przesłaniała prawe oko. Dlaczego zasłaniałam oczy? Ponieważ były dwukolorowe - lewe miało odcień fiołków, a drugie było jasnoróżowe. Wzbudzały zbyt wiele zainteresowania. Nałożyłam jeszcze delikatny makijaż i wróciłam do naszej wspólnej sypialni.
- Wstawaj. - Zawołałam. - Twoja kolej.
Cerise jęknęła cierpiętniczo, jednak posłusznie wstała i powlokła się odświeżyć, a ja stanęłam przed szafą. Przyjrzałam się uważnie jej zawartości i na początek wyciągnęłam czarne, bawełniane pończochy. Następnie sięgnęłam po czarną, plisowaną spódniczkę, czarną marynarkę z rękawami trzy czwarte i fioletową bluzkę z żabotem na ramiączkach. Szybko się ubrałam, poprawiłam pościel na moim łóżku i zaczęłam się pakować do szkoły.
Kiedy Cerise wróciła do pokoju szybkim krokiem podeszła do szafy. Ubrała czarne rurki, białe skarpetki stópki, atramentową koszulkę na grubych ramiączkach z logo zespołu rock'owego i czarną skórę, którą podwinęła przed łokcie. Poprawiła swoją pościel, spakowała się i razem zeszłyśmy na dół, do kuchni.
Dokładnie za dwadzieścia ósma usiadłyśmy przy stole. Musiałyśmy już tylko zjeść śniadanie. Poza nami w pomieszczeniu był już pan z urzędu z pokoju czwartego, pani Werges i jej córką Amelie z pokoju szóstego oraz właścicielka.
- Nie spóźnijcie się, dziewczynki. - Upomniała nas pani domu. - Rodzice powierzyli mi opiekę nad wami, a chyba lepiej byłoby dla nas wszystkich, gdybym nie musiała o niczym takim z nimi rozmawiać, prawda?
- Spokojna głowa, szefowo. Przejdziemy przez park i jesteśmy. To ledwie pięć minut. Nie ma takiej możliwości, żebyśmy nie zdążyły. - Uspokajała Cerise.
- Oby. - Ucięła dyskusję.
Właścicielka mogła wydawać się surowa i bardzo wymagająca, ale w gruncie rzeczy była miłą i troskliwą kobietą po czterdziestce. Pracowała w domu, jako księgowa, dla dwóch w miarę dobrze prosperujących firm na rynku. Pomysł na wynajem pokoi wpadł jej do głowy, kiedy już wszystkie jej dzieci się wyprowadziły, a mąż zmarł w wyniku nieszczęśliwego wypadku.
Z śniadaniem uwinęłyśmy się w pięć minut. Na korytarzu ubrałam moje czarne kozaki stylizowane na wiktoriańskie, poczekałam, aż Cerise zawiąże sznurowadła od jej jeansowych trampek i wyszłyśmy w drogę do szkoły.
Na miejscu byłyśmy osiem minut przed czasem. Stanęłyśmy pod klasą, w której według planu miałyśmy mieć pierwszą lekcję. Zauważył nas główny gospodarz. Podszedł do nas z uprzejmym uśmiechem.
- Witajcie. - Przywitał się. W odpowiedzi skinęłyśmy głowami. - Sprawdziłem już wasze teczki. Brakuje tylko aktualnych zdjęć.
- Dzisiaj pójdziemy je zrobić. - Zapewniłam.
- Świetnie. A teraz wybaczcie, muszę iść do pokoju gospodarzy.
Zniknął równie szybko, co się zjawił. Usta mojej przyjaciółki wykrzywiły się w grymasie.
- Na pierwszy rzut oka widać, że to lizus. - Oznajmiła zniesmaczonym tonem.
- Nie oceniaj książki po okładce. - Pouczyłam ją.
- Tak, tak. - Przewróciła oczami. - Hmm? Co to?
Pochyliła się i podniosła okrągłe okulary.
- Wydaje mi się, że już je gdzieś widziałam. - Zmarszczyłam brwi.
- Tak. Ja też... Hej!
Ktoś wpadł na nią z impetem. Chwyciłam ją za ramię, żeby nie upadła. Cerise odwróciła się w stronę osoby odpowiedzialnej za zderzenie z istnym mordem w oczach... Czego ów osoba dostrzec nie mogła, pozbawiona swoich okularów. Już wiedziałam, dlaczego rozpoznałam te bryle. Przed nami stał nie kto inny, jak Kentin.
- Ken? Co Ty tu, u licha, robisz? - Warknęła zirytowana błękitnooka wręczając chłopakowi jego zgubę.
- Cześć Cerise. - Uśmiechnął się nerwowo. - Marcelle! - Zaraz humor mu się poprawił, kiedy dostrzegł mnie stojącą obok.
- Witaj, Kentin. - Uśmiechnęłam się z rozbawieniem. - Nawyk gubienia okularów uparcie się Ciebie trzyma, jak widzę.
- Tak. - Zaśmiał się.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. - Wtrąciła się brunetka krzywiąc się jeszcze bardziej, niż wcześniej. - Co Ty tu robisz?
- Jak byliśmy jeszcze w Anglii żegnałem się z wami, bo razem z rodzicami przenosiłem się do Francji. A potem dowiedziałem się, że wy też! Postanowiłem więc pójść do tej samej szkoły, co wy. - Trajkotał, jak katarynka. - Cieszę się, że znów mogę z wami spędzać czas!
- Z „wami”, ta? - Prychnęła Cerise.
- To dobrze. Miło widzieć tu znajomą twarz. - Uśmiechnęłam się. - Załatwiłeś już wszystkie formalności związane z przeniesieniem?
- Tak. - Przytaknął zapalczywie głową. - A wy?
- Nam brakuje zdjęć do dokumentów.
- Możecie je zrobić na bazarze. - Uśmiechnął się szeroko. - To jakieś piętnaście, może dwadzieścia minut stąd. Kosztuje dziesięć dolarów.
- To przydatna informacja. Dziękuję.
- Pomogę Ci zawsze, jeśli tylko będę mógł!
- Rzygam tęczą. - Podsumowała błękitnooka.
- O nie! - Zawołał grzebiąc w plecaku. - Zapomniałem wziąć zeszytu z szafki. Przepraszam, ale pójdę po niego. Do zobaczenia później, Marcelle!
Odszedł szybkim krokiem nerwowo poprawiając okulary na nosie.
- A o mnie już zapomniał, co? Jaki on irytujący. - Przeczesała palcami swoje włosy.
- Nie jest irytujący. Może nieco nadpobudliwy, ale to urocze, kiedy się tak stara. - Zaoponowałam. - Przypomina wtedy szczeniaczka.
- Traktujesz go, jak psa? - Parsknęła śmiechem.
- Nie, nie to chciałam powiedzieć. - Zmarszczyłam brwi. - Chodziło mi o to, że...
- Nie ważne. - Skinęła głową na zbliżającego się nauczyciela. - Lekcja zaraz się zacznie.
I, jakby w odpowiedzi na słowa Cerise, po korytarzu poniósł się charakterystyczny dźwięk dzwonka. Wzruszyłam ramionami. Wiedziałam, że nie interesował ją ten temat. Nie przepadała za Kentin'em, bo irytowało ją jego zachowanie względem mojej osoby. Ja uważałam, że taki jego urok, ale według mojej przyjaciółki chłopak był wiecznie roztargnioną ciapą gubiącą swoje okulary. A ona wyjątkowo nie potrafi ścierpieć nieporadnych osób.
Pan Frazowski otworzył salę i wpuścił uczniów. Razem z brunetką usiadłam w trzeciej ławce pod ścianą – zgodnie z tym, co powiedziała mi dziewczyna imieniem Melania, nikt jej nie zajmował. Błękitnooka oparła się plecami o ścianę, założyła ręce na klatce piersiowej i zamknęła oczy. Była to pierwsza lekcja, na której nauczyciel tłumaczył nam system oceniania, więc i ja niezbyt uważałam. Każdy z nas znał już zasady, ale nauczyciel i tak musiał je wyłożyć. Wtedy też do klasy niespodziewanie weszła dyrektorka z głównym gospodarzem. Zamieniła kilka słów z panem Frazowskim, po czym zwróciła się do blondyna.
- Nie zapomnij o ogłoszeniach. - Poleciła, po czym opuściła pomieszczenie.

Przeniosłam swoje spojrzenie z tablicy na blondyna. Jakie mógł mieć dla nas nowości?

3 komentarze:

  1. Jest opis dziewczyn! Dziękuję! :) Mam dziwne wrażenie, że Marcelle lubi te same klimaty co Lysander, a Cerise co Kastiel. Nie mylę się, prawda? :)
    Rozdział super, cud, miód i malina :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sorki że tak późno ale... Zostajesz nominowana do LBA, więcej szczegółów na : http://coswiencejnizlyoko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe jakież to newsy da Nat...

    OdpowiedzUsuń