Witajcie drodzy czytelnicy! Bardzo przepraszam was za zwłokę, rozdział miał być wczoraj, ale z pewnych powodów osobistych nie byłam w stanie go wstawić. Jednak następny, czyli dziewiąty, będzie już jutro. Dziękuję za uwagę i zapraszam do czytania.
*
- Jest! - Zawołałam
podekscytowana trzymając znalezisko w dłoni.
- Co masz?
- Bransoletkę.
Przyglądałyśmy
się jej chwilę w milczeniu. Złotą obręcz zdobiły trzy turkusowe
perły. Biżuteria kojarzyła mi się z kimś, kogo już znałam, ale
moje rozmyślania przerwał głośny stukot obcasów na korytarzu.
Cerise zareagowała pierwsza. Pchnęła mnie w stronę szafek i
zmusiła, bym kucnęła chowając się jednocześnie za jasnobrązowym
fotelem. Sama padła na ziemię za sofą i błyskawicznie wyciągnęła
telefon. Napisała krótką wiadomość. Chwilę później w zamku
zgrzytnął klucz i do pomieszczenia dotarły charakterystyczne
dźwięki ze szkolnego korytarza. Nim jednak ktokolwiek zdążył
wejść do pomieszczenia z zewnątrz dobiegł nas krzyk. Osoba
stojąca w drzwiach zaklęła cicho pod nosem i zamknęła drzwi
oddalając się od pokoju nauczycielskiego. Po tym w ekspresowym
tempie opuściłyśmy miejsce, gdzie zwykle nauczyciele spędzali
wolne przerwy i okienka, czym prędzej udając się na dziedziniec.
Po krótkim
rozeznaniu okazało się, że w trakcie wojny na balony z wodą
„ktoś” trafił w miss naszej szkoły. Makijaż obficie spływał
z twarzy blondynki brudząc jej drogą bluzkę. Jej obstawa
rozpaczliwie próbowała to naprawić, ale na nic się to zdało.
Gruba warstwa pudru, podkładu i całej reszty bez wysiłku
pokonywała nawilżane chusteczki do demakijażu. Cerise parsknęła
śmiechem i pokazała uniesiony kciuk szkolnemu buntownikowi, który
w odpowiedzi uśmiechnął się niewinnie. Kiedy tłum w końcu się
rozszedł razem z brunetką podeszłyśmy do czerwonowłosego diabła.
- Kto ją trafił?
- Zapytała.
- Jakiś kurdupel.
- Wzruszył ramionami. - Gdybyś widziała biedaka, gdy na niego
krzyczała. Wyglądał, jakby widział upiora.
- To poniekąd
prawda. - Odparła błękitnooka.
- Jak widzę, to
Tobie zawdzięczamy nienakrycie nas w pokoju nauczycielskim. -
Zwróciłam się do chłopaka. - Dziękuję.
Ten w odpowiedzi
tylko wzruszył ramionami. Wiedziałam, że nie zrobił tego dla
mnie, ani nawet dla mojej towarzyszki, tylko wykorzystał okazję
jako pretekst do wywołania większego zamieszania, ale i tak byłam
mu wdzięczna.
- Pójdę spotkać
się z Natanielem. Mam podejrzanego i muszę to z nim skonsultować.
- Oznajmiłam. - Nie rób nic głupiego. - Dodałam wbijając swoje
spojrzenie w moją przyjaciółkę.
- Dobra, postaram
się. - Przewróciła oczami.
Pokręciłam głową
i wróciłam do budynku. Głównego gospodarza zauważyłam w
momencie, kiedy uspokajał rozhisteryzowaną siostrę. Byłam w pełni
świadoma, że są rodzeństwem, ale wciąż było to dla mnie trudne
do pojęcia. Gdy w końcu blondyn zostawił dziewczynę i skierował
się do pokoju gospodarzy szybkim krokiem podążyłam za nim.
Weszłam do pomieszczenia zaraz za nim i przekręciłam klucz w
drzwiach, by nikt nam nie przeszkadzał. Chłopak spojrzał się na
mnie zdumiony.
- Gdyby ktoś tu
wszedł i usłyszał, o czym rozmawiamy, to nie skończyłoby się
dobrze. Nie sądzisz? - Kiedy skinął głową wyciągnęłam z
kieszeni biżuterię. - Znalazłam to w pokoju gospodarzy. Poznajesz
może?
- Jakbym już ją
widział. - Zmarszczył brwi.
- Powiedziałabym,
że na pewno. Należy do Amber.
- Skąd...?
- Na początku też
nie wiedziałam, skąd ją kojarzę. Wtedy jednak przypomniałam
sobie nasze pierwsze spotkanie z twoją siostrą. Machała ręką,
pragnąc w ten sposób podkreślić wagę swoich słów, jednak
właśnie dlatego zapamiętałam tą bransoletkę. - Spojrzałam się
prosto w jego złote tęczówki. - Co zamierzasz z tym zrobić,
główny gospodarzu?
Dałam wyraźny
nacisk na jego szkolny status. Chciałam mu dać tym do zrozumienia,
że nie mógł przedkładać swoich uczuć do siostry nad swoje
obowiązki. Spochmurniał. Bez słowa podałam chłopakowi przedmiot
i wycofałam się do drzwi.
- Mam nadzieję, że
się na Tobie nie zawiodę. - Powiedziałam, po czym opuściłam
pokój.
Na następnej
długiej przerwie postanowiłam przejść się do biblioteki. Cisza,
jaka tam panowała. Zapach, jaki się tam unosił. Widok regałów
uginających się pod ciężarem obszernych ksiąg. To wszystko
wprawiało mnie w melancholijny nastrój. Moja
ukochana Anglia. Tak ciężko było mi się z nią rozstać.
Nie uszłam jednak nawet dwóch kroków, jak omal nie zaliczyłam
widowiskowej gleby potykając się o ciemnozielony zeszyt leżący na
ziemi. Podniosłam przedmiot i przyjrzałam mu się uważnie. Byłam
pewna, że już go widziałam. Przed oczami stanął mi widok
Lysandra siedzącego w szkolnym ogrodzie i pochylającego się nad
swoich notatnikiem. Musiał go zgubić. Po oględzinach zasobów
bibliotecznych w końcu zdecydowałam się „Makbeta”.
Opuszczając bibliotekę zerknęłam na zegarek. Miałam jeszcze dużo
czasu, postanowiłam więc pójść do klubu ogrodników. Choć
biblioteka wydawała się być idealnym miejscem do czytania,
zdecydowanie preferowałam przebywanie w zaciszu na świeżym
powietrzu.
Nikogo nie zastałam, co przyjęłam z zadowoleniem. Mogłam w
spokoju zagłębić się w historię napisaną przez Williama
Shakespeara. Jednak nie na długo. Ledwie skończyłam pierwszy Akt,
kiedy do ogrodu wszedł nikt inny, jak właściciel zagubionego
notatnika.
- Witaj ponownie. - Odezwałam się wyrywając chłopaka z
zamyślenia.
- Witaj. - Chłopak rozglądał się uważnie dookoła.
- Szukasz może tego? - Wyciągnęłam zeszyt z ciemnozieloną
okładką. - Znalazłam go w bibliotece. Miałam zamiar Ci go oddać
przy najbliższym spotkaniu.
-
Dziękuję. - Odebrał swoją własność. - Przeczytałaś
go?
- Nie. Z zasady nie czytam cudzych rzeczy. Dlaczego pytasz?
- Cieszę się, że uszanowałaś moją prywatność. - Usiadł obok
mnie i zerknął na książkę, którą trzymałam w rękach. -
Makbet?
- Tak. - Przymknęłam oczy przywołując wspomnienia. - Lubię ją.
Opowiada o żądzy władzy, tak obecnej w dzisiejszych czasach, do
której ludzie podążają po trupach. Czasy są inne, poglądy się
zmieniły, a ludzie wciąż pozostają tacy sami. - Uśmiechnęłam
się smutno. - Tacy sami. - Powtórzyłam szeptem niemal tak cichym,
jak szelest liści poruszanych na wietrze. Wzdrygnęłam się
zaskoczona, kiedy ciszę przeszył charakterystyczny dźwięk
dzwonka. - Już tak późno? Musimy się pospieszyć, jeśli chcemy
zdążyć na lekcje.
- Masz rację. Chodźmy.
Lysander pierwszy był na nogach i podał mi rękę, żeby pomóc mi
wstać. Skorzystałam z pomocy. Rozdzieliliśmy się jednak na
szkolnym korytarzu. Miałam już wejść do klasy, kiedy dostrzegłam,
jak coś wystaje zza szafek. Wiedziona instynktem wyciągnęłam ów
rzecz. Moim oczom ukazała się beżowa koperta ze sprawdzianami.
Zamrugałam zaskoczona. To tu je ukryła.
- Cóż, czasami lepiej ukryć coś na wierzchu. - Mruknęłam.
Złapałam Nataniela przed klasą i wręczyłam mu znalezisko.
- Jesteś niesamowita! - Zakrzyknął chłopak. - Dziękuję Ci
bardzo, Marcelle! Jestem twoim dłużnikiem! - Dodał uśmiechając
się z ulgą.
- Co zamierzasz?
- Odłożę je do pokoju nauczycielskiego w inne miejsce, niż tam,
gdzie pierwotnie były przechowywane. Pomyślą, że ktoś je po
prostu przełożył.
- A co z Amber? To nie może jej ujść na sucho.
- Wymyślę coś, za co zostanie zawieszona.
- Jeśli uważasz, że taka kara jest wystarczająca. - Zerknęłam
na drzwi. - Pójdę już.
Odwróciłam się i szybko weszłam do klasy. Przeprosiłam za
spóźnienie i usiadłam na swoim miejscu. Pan Frazowski w końcu
poskromił klasę i zaczął rozdawać uczniom kartki.
- Od jutra zamiast w-f'u, będziecie mieli baseny, do końca roku.
Musicie przynieść podpisane zgody na poniedziałek. Nie
zapomnijcie, to ważne. - Rozległy się jęki niezadowolenia. - To
odgórne polecenie od dyrektorki. Basen jest obowiązkowy. - Dodał,
jakby chciał się obronić przed pełnymi wyrzutu spojrzeniami.
- Nie wiem, w czym rzecz. - Odezwała się Cerise. - Basen to fajna
sprawa. - Uśmiechnęła się szeroko chowając kartkę do torby.
Jest pierwszy komentarz! :D
OdpowiedzUsuńHmm... rozdzial super oczywiscie
Tak sie w sumie teraz zaczelam zastanawiac co bedzie jak wroci Kentin
Moze Marcelle bedzie z nim?
Czekam na twoje pomysly bo jestes super!! ^^
A i jeszcze jedno
Juuuuhuuuu
Juz jutro next!!! :D
Bosko! Jak ja tęskniłam za twoim blogiem! Tym razem (nie mam pojęcia dlaczego) to Kastiel najbardziej przyciągnął moją uwagę! Lecę do kolejnego rozdziału! ;-)
OdpowiedzUsuń