Przypominam, że dialogi pisane kursywą oznaczają, że bohaterowie porozumiewają się po angielsku! Proszę, nie zapominajcie o tym :)
- Dobrze dziewczynki, popływajcie trochę z deską do miejsca, w którym dotykacie jeszcze dna, a ja pójdę do reszty klasy.
*
- Dobrze dziewczynki, popływajcie trochę z deską do miejsca, w którym dotykacie jeszcze dna, a ja pójdę do reszty klasy.
Violetta skinęła
głową, a ja wzruszyłam ramionami. Mnie to było obojętne.
Popłynęłam pierwsza. Niestety, trochę się rozpędziłam i kiedy
chciałam stanąć, by odwrócić się w drugą stronę poczułam, że
nie sięgam dna. Rzuciłam fioletowłosej poddenerwowane spojrzenie
przez ramię.
- Potrzebujesz
pomocy?
Lysander tak mnie
zaskoczył, że gdyby mnie nie złapał ześlizgnęłabym się z
deski. Spojrzałam się na niego z wdzięcznością.
- Jeśli to nie
kłopot, to podprowadź mnie kawałek, proszę. Mniej więcej do tego
słupa. - Skinęłam głową na metalowy pręt.
- To żaden
problem. - Zapewnił.
Pomógł mi
podpłynąć do miejsca, gdzie mogłam oprzeć stopy o dno.
- Dziękuję. -
Mruknęłam nieco zmieszana.
- Nie ma za co.
Uśmiechnął się
przyjaźnie, po czym odpłynął w stronę Kastiela i Cerise, którzy
właśnie się o coś sprzeczali. Na moją twarz wpłynął
rozbawiony uśmiech. Pomyślałam wtedy, że ta dwójka naprawdę
dobrze się dogaduje, choć pewnie żadne z nich się do tego nie
przyzna.
Basen w końcu się
skończył, więc wszyscy udali się do szatni. Później autobus
szkolny zawiózł nas do szkoły. Mokre rzeczy mogliśmy wywiesić w
pustej sali bez konkretnego przeznaczenia. Gdy już to zrobiłam
razem z brunetką zmierzałam do sali, w której miałyśmy mieć
matematykę, wtedy jednak wpadła na nas złotooka dziewczyna. Miała
piękne, śnieżnobiałe włosy sięgające kolan, długie kozaki i
ładną sukienkę stylizowaną na mundurek szkolny.
- Patrzcie, jak
chodzicie! - Syknęła.
- Hej, to Ty
biegłaś na oślep! - Odparowała błękitnooka.
- Wina leży po obu
stronach. - Wtrąciłam się. - Przepraszamy, powinnyśmy bardziej
uważać. Wszystko w porządku?
- Tak. Przepraszam,
masz rację. - Westchnęła. - To też moja wina. To przez to... -
Głos się jej załamał, a oczy zaszły łzami.
Spojrzałam się
znacząco na moją przyjaciółkę. Ona nie nadawała się do
pocieszania innych. Ta od razu zrozumiała, skinęła krótko głową
i poszła przodem. Ja zaś położyłam rękę na ramieniu dziewczyny
w pocieszającym geście.
- Chcesz
porozmawiać?
- Tak. - Chlipnęła.
Poprowadziłam ją
do pustej sali i posadziłam na krześle.
- Moje imię to
Marcelle. - Uśmiechnęłam się przyjaźnie. - Jak brzmi twoje?
- Rozalia.
- W takim razie,
Rozalio, co się stało?
Białowłosa pokrótce opowiedziała mi o swojej miłości i ich ostatniej
sprzeczce. Zaciskała nerwowo palce na materiale sukienki nie
spoglądając mi w oczy, póki nie skończyła. Potem wlepiła we
mnie swoje oczęta godne nagrody nobla w dziedzinie niewinnych i
pokrzywdzonych przez los.
- Myślę, że nie
okazuje Ci swoich uczuć, bo nie wie, jak powinien je wyrazić. -
Powiedziałam w końcu widząc, że czeka na moją opinię. -
Powinnaś z nim o tym porozmawiać.
- Nie. Nie tym
razem. - Pokręciła szybko głową. - Zawsze to ja pierwsza wyciągam
rękę. Ale dziękuję, że mnie wysłuchałaś. Trochę mi lepiej.
- Jeśli będziesz
jeszcze potrzebowała się zwierzyć, chętnie Ci pomogę. -
Zapewniłam.
- Och! -
Zakrzyknęła zaskoczona. - Przyszedł pod szkołę!
Odwróciłam się w
stronę okna i ujrzałam wysokiego bruneta stojącego na dziedzińcu.
Wyglądał na niepewnego i zdenerwowanego. Przeniosłam swoje
spojrzenie na dziewczynę.
- I co teraz? -
Zapytałam. - Jeśli Ty nie chcesz z nim porozmawiać, ja mogę to
zrobić. Posłużę Ci za pośrednika. - Zaproponowałam.
- Naprawdę?
Dziękuję. - Uścisnęła mnie.
- Dobrze, to idę.
Wyszłam z sali i
skierowałam się do wyjścia z budynku. Na ławce siedział Kastiel
z Lysandrem, byli jednak zbyt zajęci, by mnie dostrzec. Co ciekawe,
nigdzie nie widziałam Cerise. Odgoniłam jednak rozpraszające mnie
myśli o podeszłam bezpośrednio do chłopaka Rozali.
- Witaj. Jestem
Marcelle, koleżanka Rozalii.
- Witaj. Widziałaś
ją może?
- Tak, jednak ona
nie chce z tobą rozmawiać. Twierdzi, że nie okazujesz jej swoich
uczuć. - Uważnie obserwowałam jego twarz.
- Tak, ja... -
Zawahał się. - Nie wiem, co powinienem zrobić. - Westchnął.
- Okazywanie uczuć
nie jest łatwe, ale bardzo ważne. Jeśli nie potrafisz bezpośrednio
powiedzieć jej, że ją kochasz, udowadniaj jej swoją miłość w
inny sposób. Gdy jesteście razem trzymaj ją za rękę, przytulaj
ją często, napisz czasami smsa. Te proste, małe rzeczy dają dużo
radości. - Uśmiechnęłam się zachęcająco. - Ale najpierw musimy
przekonać Rozalię, żeby do Ciebie wyszła. Masz już jakiś
pomysł?
- Niestety nie.
- Postaram się coś
wymyślić, ale Ty też pomyśl. - Spojrzałam się na zegarek. -
Muszę już iść, zaraz mam lekcje. Przyjdę na następnej przerwie,
za czterdzieści pięć minut. Wciąż tu będziesz, czy zamierzasz
wrócić do sklepu?
- Nie pójdę stąd,
dopóki nie porozmawiam z Rozalią. - Odparł. - Dziś nie otworzyłem
sklepu. - Dodał ponownie wzdychając.
- W takim razie do
następnego spotkania...
- Leo. Mam na imię
Leo.
- Do zobaczenia
później, Leo.
Odeszłam kierując
się w stronę budynku szkoły. W trakcie lekcji wpadłam na pewien
pomysł. Gdy klasa wyszła na przerwę ja zostałam w swojej ławce i
wyciągnęłam swój notes. Z tyłu zawsze miałam kilka ozdobnych
kartek i kopert listowych. Swoją drogą, bardzo lubiłam pisać
listy. Szkoda, że wyszły z mody. Pochyliłam się więc nad kremową
kartką z piórem w ręce i rozmyślałam nad wierszem, który Leo
mógłby podarować swojej dziewczynie. Wtedy też do sali wszedł
Lysander. W pierwszej chwili przystanął zaskoczony moją obecnością
w pomieszczeniu.
- Nie odrobiłaś
pracy domowej? - Spytał.
- Nie, skąd.
Staram się wymyślić wiersz, który twój brat mógłby podarować
Rozali.
- Leo? - Zdumiał
się. - Znasz mojego brata?
- Wpadłam dziś po
basenie na zapłakaną Rozalię. Ona powiedziała mi, kim jest i o
ich sprzeczce. Zaś Leo przyszedł pod szkołę chcąc porozmawiać
ze swoją dziewczyną, tyle że ona nie ma ochoty się z nim spotkać.
Teraz staram się im pomóc. - Wyjaśniłam. - Pomyślałam, że
wiersz to niegłupi pomysł. Choć to nieco przestarzała forma
przeprosin. - Uśmiechnęłam się
- Pomogę Ci. -
Zaoferował podsuwając sobie krzesło.
Po kilku minutach
krótki poemat było gotowy.
- Dziękuję. -
Schowałam pióro i mój notatnik do torby. - Teraz pójdę spotkać
się z Leo.
- Cieszę się, że
są jeszcze dziewczyny, które nie myślą tylko o sobie. - Oznajmił
znienacka.
- Mówisz o Amber?
- Spytałam z rozbawieniem.
- Między innymi. -
Zaśmiał się.
Szybko pożegnałam
się z chłopakiem i poszłam na spotkanie z jego bratem. Po krótkiej
wymianie zdań doszliśmy do wniosku, że ostatecznie i tak ja muszę
wręczyć list Rozali, bo chłopak nie może wejść na teren szkoły
nie będąc jej uczniem. Zanim jednak poszłam Leo dał mi również
bukiet białych róż mówiąc, że to ulubione kwiaty jego
dziewczyny. Pochwaliłam jego tok myślenia i z ów fantami udałam
się na poszukiwania białowłosej. Znalazłam ją na klatce
schodowej.
- To od twojego
chłopaka. - Powiedziałam podając dziewczynie obie rzeczy. - Wiesz,
on naprawdę się stara. Może jest nieco nieporadny w przekazywaniu
swoich uczuć, ale widać, że bardzo mu na tobie zależy. Mam
nadzieję, że między wami się ułoży.
Dziewczyna
wzruszona kiwnęła tylko głową zabierając się za otwieranie
koperty. Chwilę później, gdy stałam już pod salą razem z moją
przyjaciółką, widziałam złotooką pędzącą w stronę szkolnej
bramy z szerokim uśmiechem na ustach.
Ojejku!
OdpowiedzUsuńNiech Lysio i Marcelle porozmawiaja kiedys ze soba tak dluzej albo cos
Sa tacy podobni <3
Wg czekam na dalszy ciag tego watku pomyslu taty Marcelle
I moze czasem moglabys zrobic cos takiego, ze bylaby historia oczami Cerise
Ale to tylko takie wolne propozycje
Czekam na NEXT!!!
Super ^^
OdpowiedzUsuńW sprawie tego pomysłu Taty Marcelle... Zgodzę się z przedmówcą.
Mam wrażenie, że Marcelle i Lysio się w sobie zakochają >///<
*Ja i moje skojarzenia =.=*
Czekam na nn :3
Super, super! Lecę dalej :)
OdpowiedzUsuń