- Tak, cóż, to
prawda. - Przyznała. - Mówił, że zabrał je Natanielowi.
- No właśnie. -
Westchnęłam. - Nie wpakuj się w nic, dobrze?
- Spokojnie. -
Przewróciła oczami. - To tylko wycieczka na dach. Nikt nas nie
widział.
- Przekonamy się.
- Wzruszyłam ramionami.
Potem musiałyśmy
wracać na lekcje. Po trzech lekcjach, na kolejnej przerwie,
postanowiłyśmy coś zjeść, zostałyśmy więc na przerwie w
klasie. Dosiadła się do nas rudowłosa dziewczyna imieniem Iris, Violetta o fioletowych włosach i brunetka z ciemniejszą karnacją o imieniu
Kim. Szybko nawiązałyśmy nic porozumienia.
Gdy skończyłyśmy
już lekcje i miałyśmy wychodzić z budynku szkoły zatrzymał nas
nie kto inny, jak główny gospodarz. Miał na twarzy ten sztuczny
uśmiech, który świadczy o tym, że czegoś od nas chce.
- Wybaczcie, że
was zaczepiam, ale mogłybyście wyświadczyć mi przysługę?
- Jaką? -
Zapytałam uprzedzając Cerise.
- Kastiel musi
podpisać to usprawiedliwienie. - Podał mi kartkę. - A im rzadziej
go spotykam, tym lepiej. Mogłabyś? - Zdążył już zauważyć, że
to ja przystanę na jego prośbę.
- Mogę spróbować.
- Powiedziałam powoli. - Jednak nie zmuszę go do niczego, czego
zrobić nie chce. - Przestrzegłam.
- Jasne. Dzięki.
Zniknął, nim
zdążyłam się rozmyślić.
- Jesteś zbyt
dobra. - Westchnęła moja towarzyszka. - Nie uda nam się.
- Spróbujmy.
Kastiela
znalazłyśmy na ławce na dziedzińcu.
- Pocisk przesyła
całuski. - Rzuciła ironicznie brunetka opadając na ławkę obok
niego.
- Miło mi Cię
poznać. Jestem Marcelle, przyjaciółka Cerise. - Zignorowałam ją.
- Kastiel. - Skinął
mi głową. - O co chodzi?
- Nataniel chce,
żebyś to podpisał. - Podałam mu kartkę.
- O nie, nie ma
mowy. - Uśmiechnął się wrednie.
- Wiem, że nie
masz na to najmniejszej ochoty, ale im szybciej to podpiszesz, tym
szybciej będziemy mieli to z głowy. - Zauważyłam.
- Raczej nie. Nie
podpiszę tego.
- Cóż,
próbowałam. - Wzruszyłam ramionami. - Jednak coś mnie intryguje.
Jeśli mogę wiedzieć, dlaczego podpisujesz swoje usprawiedliwienia?
- Moich rodziców
często nie ma w domu, dlatego mnie upoważnili.
- To wracamy do
pana „sam tego nie zrobię, ale wyślę dziewczyny”? - Spytała
błękitnooka wstając z miejsca. - Swoją drogą, skoro jest głównym
gospodarzem, dlaczego wyręcza się nami? Przecież to jego działka.
- Marudziła.
- Bo to cienias i
się mnie boi. - Odparł pyszałkowato czerwonowłosy. - Powodzenia z
nim.
- Dzięki. -
Westchnęłyśmy jednocześnie.
Wróciłyśmy do
budynku niemal od razu napotykając naszego zleceniodawcę. Uprzejmie
poinformowałam go o odmowie Kastiela, po czym razem z brunetką
wróciłam do klasy. Zapomniałam swojego pióra, a było dla mnie
cenne, dlatego chciałam je znaleźć.
Kiedy już
bezpiecznie spoczywało we wnętrzu mojej torby razem z moją
towarzyszką kierowałam się do wyjścia z budynku. Zatrzymały nas
jednak hałasy z końca korytarza. Rzuciłam zaniepokojone spojrzenie
przyjaciółce i razem z nią pobiegłam w stronę źródła dźwięku.
Dotarłyśmy na klatkę schodową na końcu korytarza, skąd można
było dostać się na wyższe piętra. Właśnie to miejsce wybrali
sobie chłopcy na bójkę.
Nie musiałam nic
mówić. Szybko porozumiałam się spojrzeniem z Cerise i rzuciłyśmy
się do działania. Brunetka uchwyciła pięść czerwonowłosego i
wykręciła mu ją do tyłu, a ja złapałam blondyna ochraniając go
przed spotkaniem pierwszego stopnia z podłogą. Błękitnooka
odepchnęła lekko Kastiela i popatrzała na niego z dezaprobatą.
- Nie obchodzi mnie
powód, dla którego chciałeś wyrównać rachunki z Natanielem, ale
następnym razem nie rób tego w szkole. Mogą Cię za to wywalić. -
Zbeształa go, następnie przenosząc swój wzrok na głównego
gospodarza. - A Ty co sobie myślałeś? Od razu widać, że Kastiel
jest silniejszy. Skopał by Ci ten twój zgrabny tyłeczek, aż nie
mógłbyś usiąść przez następny tydzień.
- Gapiłaś się na
jego tyłek? - Zapytał z niedowierzaniem czerwonowłosy.
- Kiedy nie mogę
się doszukać niczego interesującego w charakterze, szukam
ciekawych rzeczy w innych miejscach. - Odpowiedziała z zadziornym
uśmieszkiem.
- Zabierz stąd
Kastiela. - Rzuciłam kręcąc głową ze zrezygnowaniem. - Ja zajmę
się Natanielem. Spotkamy się przy wyjściu.
- Aye, sir! -
Zasalutowała. - Chodź buntowniku, przejdziemy się.
Ten prychnął w
odpowiedzi, ale razem z nią oddalił się szybkim krokiem kierując
się na dziedziniec. Przeniosłam swoje spojrzenie na blondyna. Mimo
tego, że zjawiłyśmy się szybko, musiał już raz dostać. Trzymał
się za brzuch krzywiąc usta w grymasie bólu. Pomogłam mu usiąść
na schodach.
- Jak się czujesz?
- Spytałam obrzucając go badawczym spojrzeniem.
- W porządku. -
Zaczął zapinać guziki koszuli, które rozpięły się podczas
szarpaniny. - Możesz... Możesz nikomu o tym nie mówić?
- Ten jeden raz. -
Wyciągnęłam półlitrową butelkę wody z torby. - Napij się.
- Dzięki.
W milczeniu wypił
połowę, po czym mi ją oddał. Później odprowadziłam chłopaka
do pokoju gospodarzy, po czym poszłam spotkać się z Cerise. Jak
się dowiedziałam, czerwonowłosy poszedł już do domu.
- Ale akcja. -
Śmiała się brunetka, gdy wracałyśmy przez park do domu. -
Chcieli bić się w szkole. Nienormalni. No, ale po Kastielu jeszcze
bym się tego spodziewała, ale Nataniel?
- Najwyraźniej
między nimi od dłuższego czasu trwa spór. - Stwierdziłam. - Nie
warto zawracać sobie tym głowę. To ich prywatna sprawa.
- Masz rację. -
Przyznała.
W domu byłyśmy
kwadrans po piętnastej.
- Wróciłyśmy! -
Krzyknęłyśmy wchodząc do domu.
- Witajcie z
powrotem, dziewczynki! - Odkrzyknęła właścicielka z kuchni. -
Chodźcie szybko, podaję obiad.
- Tak jest,
szefowo! - Zawołała w odpowiedzi Cerise.
Zostawiłyśmy
torby w przedpokoju i podreptałyśmy do jadalni. Byli tam już
wszyscy domownicy. Staruszka Gloire z pokoju drugiego, głucha jak
pień, ale bardzo sympatyczna. Pani Joanne, stara panna, bezdzietna,
pracuje w banku jako kierownik oddziału. Pan urzędnik i pani Werges
z córką, których rano spotkałyśmy na śniadaniu. I ostatni
nieprzypisany nikomu pokój numer pięć – zajmowała go para
studentów. On na medycynie, ona na prawie.
- Witajcie. -
Przywitałam się zajmując miejsce przy stole.
- Cześć
wszystkim. - Rzuciła moja przyjaciółka siadając obok mnie. - Jak
leci?
Właścicielka
wróciła z kuchni podając nam, jako ostatnim, obiad. Co, jak co,
ale gotowała naprawdę dobrze. Zawsze tłumaczyła to wiecznie
głodną szóstką dzieci, ale wszyscy wiedzieli, że gdy nikt nie
patrzał, potajemnie czytała książki kucharskie.
Po obiedzie
poszłyśmy do naszego pokoju. Brunetka powiesiła swoją skórę na
oparciu krzesła i walnęła się na łóżko z westchnieniem ulgi.
Ja zrobiłam to samo ze swoją marynarką, po czym usiadłam na
krześle obrotowym i założyłam nogę na nogę odwracając się w
stronę błękitnookiej. Dziewczyna podparła się na łokciu.
- To dopiero
pierwszy dzień, a mamy już za sobą zapisanie do klubów i
powstrzymanie jednej bójki. Zapowiada się ciekawie.
- To prawda. -
Uśmiechnęłam się lekko. - Mam jednak nadzieję, że nie będzie
więcej szarpanin. - Zmarszczyłam brwi. - Powinni wyjaśnić sobie
tą sytuację. Pięść niczego nie rozwiąże.
- To chłopcy,
Marcelle. - Przewróciła oczami. - Oni już tak mają. Zresztą sama
mówiłaś, żeby się tym nie przejmować.
- Tak, masz rację.
Wybacz. - Spojrzałam się za okno. - Ciekawe, co przyniesie jutro?
Zgrabny tyłek mnie rozwalił :) Gapiłaś się na jego tyłek? Genialne! Ogółem cały rozdział zarąbisty! Czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńCerise była najlepsza! Jej teksty doprowadziły do tego, że... zwijałam się ze śmiechu na podłodze. Dobrze, że Cerise potrafi panować nad Kastielem. Z Nataniela by nic nie zostało xD
OdpowiedzUsuń