poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 15 "Powrót"

Dwudziesty ósmy grudnia, lotnisko.
Chodziłam nerwowo to w jedną, to w drugą stornę, co jakiś czas rzucając nerwowe spojrzenia w stronę bramek. Kilka kroków ode mnie stał Kastiel nanszalcko oparty o ścianę, a zaraz obok niego siedział jego białowłosy przyjaciel. Oboje uważnie mnie obserwowali – czerwonowłosy z kpiącym uśmieszkiem, zaś Lysander sprawiał wrażenie, jakby mnie prześwietlał. Mało mnie to jednak interesowało. Zwłaszcza, że w oddali zamajaczyły mi znajome, liliowe włosy.
- Marcelle! - Zawołałam, nim zdążyłam się powstrzymać.
*
Wyciągnęłam telefon z zamiarem skontaktowania się z Cerise, ale jak się okazało, był to zbyteczny trud. Schowałam urządzenie do kieszeni i skierowałam swoje spojrzenie w stronę, skąd dobiegł mnie jej głos. Zauważyłam ją niecierpliwie drepczącą w miejscu w towarzystwie szkolnego buntownika i wiecznie gubiącego swój notes chłopaka. Przeszłam przez bramki i podeszłam do oczekującej mnie trójki. Brunetka natychmiast pochwyciła mnie w ramiona, by po chwili odsunąć się na dwa kroki i obrzucić uważnym spojrzeniem.
- Wyglądasz... Dobrze. - Powiedziała z wahaniem.
Uśmiechnęłam się lekko.
- I tak też się czuję. - Skinęłam głową pozostałym na przywitanie. - Cieszę się, że was widzę. Jak minęły wam święta?
Prowadząc luźną pogawędkę pojechaliśmy taksówką pod dom, w którym mieszkałyśmy wraz z błękitnooką. Gdy tylko weszliśmy do salonu, ku zdumieniu wszystkich naszych współlokatorów, właścicielka wyściskała mnie z szerokim uśmiechem. Szybko przywitałam się z pozostałymi, po czym razem z Cerise, Kastielem i Lysandrem weszliśmy na piętro. Zanim jednak weszłam do pokoju zamarłam z ręką na klamce.
- Mam się bać? - Zapytałam spoglądając nieufnie na ciemnobrązowe drzwi.
- Ale śmieszne. - Stwierdziła kwaśno brunetka. - No wchodź. - Ponagliła mnie.
Ledwo przekroczyłam próg pomieszczenia, gdy wprost w moją twarz wystrzeliło kolorowe konfetti. Zamrugałam osłupiała. Pokój wypełniały znajome twarze z liceum. Byłam przygotowana na bajzel nie z tej ziemi, a nie na przyjęcie niespodziankę z okazji powrotu. Błękitnooka uśmiechnęła się zmieszana.
- Alexy nalegał. - Mruknęła.
- Nie trudno mi w to uwierzyć. - Przyznałam.
- Nie stójcie tak, wchodźcie! - Zawołał błękitnowłosy wciągając nas do środka.
- Nie wiedziałam, że jesteś tu nowym gospodarzem. - Rzuciłam stawiając walizkę obok łóżka i obrzucając pokój uważnym spojrzeniem. - Dobrze, że ściany pozostały tego samego koloru.
- Cerise Ci mówiła? - Zaśmiał się Armin zjawiając u mojego boku. - Alex'ego nie da się już powstrzymać, gdy się na coś napali.
Pół godziny później, kiedy już z każdym zamieniłam kilka słów, oparłam się zmęczona o parapet. Cieszyłam się, że wszyscy tu są, ale najchętniej wykradłabym się z pokoju i zaszyła w bibliotece wśród książek, za towarzysza mając jedynie pianino.
- Zmęczona?
- Tak. - Uśmiechnęłam się subtelnie do białowłosego.
- Nie martw się. Alexy wszystkim uświadomił, że po godzinie się zmywamy, byś mogła odpocząć. - Stanął obok mnie. - Wygląda na to, że z tobą wszystko w porządku.
- Tak. Dlaczego?
- Cerise bardzo się o Ciebie martwiła. Zna Cię najlepiej, więc to zrozumiałe. - Mówił powoli, starannie dobierając słowa. - Przyznam, że zaraziła mnie swoim niepokojem.
- Wybacz. - Westchnęłam. - Cerise zna moją sytuację i doskonale wie, co się dzieje w moim domu. Zna mnie też dość długo, by być w stanie mnie rozszyfrować. A że moja obecna sytuacja jest nieco skomplikowana, to budzi w niej nadopiekuńczość.
- Rozumiem.
Wbiłam w niego uważne spojrzenie. Sprawiał wrażenie, jakby chciał wiedzieć więcej.
- Lubisz muzykę klasyczną?
- Tak.
- Pokażę Ci coś.
Odepchnęłam się od parapetu i ruszyłam do drzwi. Na szczęście goście byli zbyt zajęci sobą, zaś moja przyjaciółka właśnie kłóciła się z szkolnym buntownikiem na temat ulubionego zespołu, by zauważyć nasze zniknięcie. Zaprowadziłam białowłosego do biblioteki na cel obierając stary instrument. Bez wahania usiadłam na ławeczce i podniosłam klapę. Mimowolnie uśmiechnęłam się czując znajome mrowienie w opuszkach palców.
- Umiesz grać? - Spytał zainteresowany.
- Od dziecka fascynowałam się pianinem. - Odparłam. - Usiądź.
Chłopak zajął miejsce nieopodal, gdzie zwykle siadywała pani Gloire, kiedy udało jej się namówić mnie na zagranie jakiegoś kawałka. Przyłożyłam palce do klawiszy i wtedy się zawahałam. Zerknęłam niepewnie na Lysandra. Ten uśmiechnął się zachęcająco. Dotąd grałam przed wieloma ludźmi, jednak przed białowłosym czułam pewne skrępowanie. Grając obnażałam swoją duszę i o ile przed innymi nie bałam się tego robić, o tyle przed białowłosym czułam się zawstydzona. Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki wdech i wydech. Wtedy po pomieszczeniu rozeszły się pierwsze, słodkie dźwięki, jakie wydawał z siebie instrument. W tej samej chwili skrępowanie zniknęło. Pozwoliłam, by moje emocje przejęły kontrolę nad rękoma, serce nadawało rytm, a nad wszystkim czuwała dusza. Czułam, że coś we mnie się zmieniło. Kiedy pierwszy raz zagrałam na tym pianinie byłam bardziej... Przygnębiona. Tym razem zdawało się, że pogodziłam się z przeszłością i moimi wyborami, które podjęłam ze słuszności, bez zgody z uczuciami.
*
- Hej, nie ma Marcelle. - Zauważył Armin.
- Jak to? - Alexy rozejrzał się po pomieszczeniu. - Może powinniśmy ją znaleźć?
- Nie szukajcie jej. - Wtrąciłam się.
- Dlaczego? - Błękitnowłosy zmarszczył brwi.
- Zauważyliście, że znikął ktoś jeszcze?
- Nie ma Lysandra. - Odezwał się Kastiel.
- Bingo. - Moje wargi wykrzywiły się w zadowolonym uśmieszku. - Wyszli razem jakiś kwadrans temu, gdy dyskutowałeś z Natanielem o szkolnym radiu.
- Powinniśmy ich znaleźć i po kryjomu zrobić zdjęcie! - Oznajmiła Rozalia wtrącając się do rozmowy w pogotowiu trzymając aparat. - Gdzie mogli pójść?
- Zostaw ich samych. - Rzucił szkolny buntownik.
- Ale...!
- Zdjęcie możesz zrobić innym razem. - Poparłam czerwonowłosego. - A teraz czas, żeby tu ogarnąć, więc ruszcie dupy i pomóżcie mi tu posprzątać.
*
Wypuściłam powoli powietrze z płuc kończąc utwór. Podniosłam wzrok znad klawiszy niemal od razu natrafiając na dwukolorowe tęczówki. Lysander wyglądał na oszołomionego, jak dziecko, które pierwszy raz pojechało do disneylandu i zostało oślepione różnorodnością.
- Wszystko w porządku? - Spytałam cicho zamykając klapę.
- To było... Niezwykłe. - Uśmiechnął się czarująco. - Jednak nie znam tej melodii. Podasz mi tytuł utworu?
- Nie ma jeszcze nazwy. - Odparłam. - Ja to napisałam. W samolocie, gdy już opuszczałam Anglię. Nie miałam jednak czasu, żeby zastanowić się nad stosowną nazwą. - Wstałam zza instrumentu i rozprostowałam palce. - Cieszę się, że spodobała Ci się moja twórczość.
- Czuję się... Onieśmielony. - Oznajmił podchodząc do mnie powoli.
- Dlaczego?
- Mam wrażenie, że zobaczyłem prawdziwą Ciebie. Esencję twojego „ja”. A to sprawia, że mam ochotę... - Urwał zatrzymując się w pół kroku. Jego twarz oblał lekki rumieniec. Odchrząknął nerwowo wbijając wzrok w pełne regały. - Powinniśmy wracać. Pewnie zauważyli już naszą nieobecność na przyjęciu.
- Masz rację. Wracajmy. - Przytaknęłam odwracając się w kierunku drzwi.

4 komentarze:

  1. O kuurcze...
    Mmm... na to wlasnie czekalam!
    Wiecej takich akcji
    Mniam, mniam, mniam palce lizac
    Rozdzial super.., czekam na NEXT!

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwwww Lysander taki słodki <33

    OdpowiedzUsuń
  3. BTA! Jak ja się cieszę :D wchodzę i widzę nowy rozdział :D do tego jest w nim tyyyle Lysandra :D no i Cerise z Kastielem wreszcie zgodzili się w jakiejś kwestii... z niecierpliwością czekam na boskie nn :D w między czasie zapraszam do mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Uuuuuu :3 wiem co chciał zrobić sweet :3 *o*

    OdpowiedzUsuń