Moje drogie czytelniczki!
Dobrnęłyśmy do końca tego opowiadania. Jestem z siebie z tego powodu bardzo dumna. Inna sprawa, że epoilog pojawia się tak późno - z tego dumna już nie jestem i bardzo przepraszam za tak późny termin wstawienia rozdziału. Mimo to jestem zadowolona z tego, że ktoś w ogóle czytał moją twórczość i że ktoś ją docenił. Dziękuję wam za wasz cenny czas, który poświęciłyście na czytaniu i komentowaniu!
W razie, gdybym zdecydowała się rozpocząć kolejne opowiadanie o słodkim flircie, zamieszczę odpowiednią informację na moim funpage'u:
Możecie też do mnie napisać na GG - 48598346, gmail'a - sakurishi.cherry.chan@gmail.com, oraz w wiadomości prywatnej na moim funpage'u, do którego link podałam wyżej.
Jeszcze raz bardzo dziękuję wszystkim, którzy czytali moje opowiadanie :)
*
Zmiana postawy
Lysandra mnie zaskoczyła, ale postanowiłam nie naciskać. Wyszliśmy
z biblioteki, a kiedy przekroczyliśmy próg pokoju, ukazał nam się
zabawny widok. Brunetka stała na krześle wydając rozkazy, Kastiel
opierał się o ścianę obok niej z rozbawieniem przyglądając się
zaistniałej sytuacji, a reszta biegała po pokoju starając się
wykonać wydawane polecenia.
- Co tu się
dzieje? - Zapytałam przyjaciółki z wyraźną naganą w głosie.
- A o co dokładnie
pytasz? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Dlaczego
wykorzystujesz naszych gości do sprzątania?
- Jestem urodzonym
tyranem. To oczywiste, że ja będę wydawać rozkazy, a inni będą
ich słuchać. To proste i logiczne.
- Proste i logiczne
będzie to, jak wyrzucę Cię z pokoju do pani Gloire.
- Nie zrobisz tego.
- Wyszczerzyła się. - Za bardzo mnie kochasz.
*
Trzy dni później,
Sylwester.
Razem z moją
przyjaciółką szłam przed siebie z przepaskami zawiązanymi na
oczach. W towarzystwie szkolnego buntownika i białowłosego, gdyż
to oni chcieli nas czymś zaskoczyć.
- Gdzie idziemy? -
Zapytała niecierpliwie Cerise.
- Do specjalnego
miejsca. - Odpowiedział spokojnie Lysander. - Już niedaleko.
- To samo słyszałam
jakieś pięć minut temu.
- Jak nie chcesz
iść, możesz wrócić do reszty. - Zauważył Kastiel.
- Jak mnie nie
będzie, uschniesz z tęsknoty. Nie mogę Ci tego zrobić.
- Niby kto uschnie
z tęsknoty?
Do tej pory
trzymałam jej rękę na ramieniu, by się nie zgubić, ona zaś
trzymała łokieć Kastiela. Jednak kiedy brunetka przyspieszyła, by
zrównać się z szkolnym buntownikiem, straciłam przewodnika i
bezradnie stanęłam w miejscu. Wtedy jednak poczułam, jak ktoś
ujmuje moją lewą rękę i delikatnie ciągnie dalej.
- Nie zostawaj w
tyle. - Usłyszałam znajomy, przyprawiający o rozkoszne dreszcze
głos. - Nie chcę, żebyś się zgubiła.
Uśmiechnęłam się
mimowolnie.
- Nie mam zbyt
dobrej orientacji w terenie.
- Tak, ja też. -
Zaśmiał się cicho. - Ale wciąż widzę Kastiela, więc damy radę.
Szliśmy w
milczeniu jeszcze trochę, gdy nagle zdałam sobie sprawę, że coś
jest nie tak. Nie słyszałam już w oddali przekomarzającej się
pary buntowników.
- Lysander,
zgubiliśmy się?
- Nie. Celowo się
rozdzieliliśmy. - Odparł po chwili ciszy.
- Myślałam, że
razem będziemy oglądać fajerwerki.
- Będziemy oglądać
je we czwórkę, tylko z nieco innej perspektywy.
- Nie rozumiem. -
Przyznałam.
- Zaraz wszystko
się wyjaśni. - Zapewnił. - Uważaj, tu zaczynają się schody.
- Schody? -
Powtórzyłam marszcząc brwi pod przepaską.
Nie odpowiedział.
Nie wiem, ile wspinałam się po betonowych schodach, jednak gdy w
końcu doszliśmy na odpowiednie piętro czułam lekkie mrowienie w
łydkach. Skrzypnięcie drzwi, głuchy stukot moich obcasów po
kamiennej nawierzchni i cisza. Lysander zabrał również swoją
dłoń, przez co poczułam się jeszcze bardziej zagubiona.
Poruszyłam się nerwowo, wtedy jednak granatowy materiał zsunął
się z moich oczu.
Najpierw ogłuszył
mnie huk, a potem oślepiło światło sztucznych ogni. Rozejrzałam
się zdezorientowana. Stałam na dachu pięciopiętrowego,
opuszczonego budynku, skąd rozpościerał się przepiękny widok na
atramentowe niebo rozświetlone różnokolorowymi światłami – tym
razem nieprzesłonięte neonowymi reklamami, ani wieżowcami i
innymi budynkami. Z moich ust wydobył się jęk zaskoczenia i
podziwu dla tego niecodziennego piękna.
- Marcelle!
Spojrzałam się w
bok. Na dachu budynku dwieście metrów ode mnie stała Cerise
machając do mnie radośnie i... Dając obejmować się w pasie.
Pohamowałam rosnące wewnątrz mnie miłe zaskoczenie i odmachałam
przyjaciółce udając, że niczego nie zauważyłam. Wtedy rozległ
się kolejny, tym razem dużo głośniejszy huk. Wszyscy z powrotem
zaaferowani przenieśli wzrok na nieboskłon. Organizatorzy wypuścili
ciężką artylerię. Było niemal tak jasno, jak w dzień.
- Piękne. -
Szepnęłam.
- To prawda.
Gdy odwróciłam
się w stronę Lysandra w moich oczach tańczyły iskierki radości,
a usta były wygięte w szczęśliwym uśmiechu. Dopiero wtedy
dostrzegłam, że chłopak wcale nie spoglądał na pokaz
fajerwerków, a całą swoją uwagę skupiał na mnie. Zastygłam w
bezruchu zniewolona przez dwukolorowe tęczówki białowłosego. Ten
powoli uniósł swoją lewą dłoń i odsunął na bok moją grzywkę.
Nawet nie drgnął, gdy zobaczył, że nie on jedyny ma dwie
różnokolorowe tęczówki.
Przyznaję się bez
bicia, zupełnie straciłam kontakt ze światem. Nie słyszałam
wystrzałów sztucznych ogni, ani wiwatującego tłumu. Nie widziałam
już świateł rozjaśniających niebo, ani mojej przyjaciółki na
dachu drugiego budynku.
Palce chłopaka
delikatnie przejechał palcami po linii mojej szczęki. Tam jego dłoń
się zatrzymała. Czułam, jak jego ciało lekko drży z
podekscytowania i niepewności. Drugą rękę powoli, jak w
zwolnionym tempie, objął mnie w talii i przyciągnął do siebie,
aż oparłam obie dłonie na jego klatce piersiowej. Oddech mi
przyspieszył, zaschło w ustach, w brzuchu zapłonął ogień, po
plechach przebiegł przyjemny dreszcz, serce zgubiło rytm. To
wszystko naraz sprawiało, że w swoim niesamowitym spokoju
obezwładniało mnie szaleństwo.
Istnieliśmy tylko
my. Poza nami nie było nikogo, ani niczego. Dryfowaliśmy bezwładnie
gdzieś pomiędzy napięciem, a młodzieńczą miłością.
Lysander schylił
się i musnął ustami moje wargi. Chwilę później pocałował mnie
znów, tym razem nieco śmielej. Pozwoliłam opaść powiekom i
oddałam się we władanie nowej, świeżej emocji, jaką była
namiętność.
Otrzeźwieliśmy
dokładnie w tym samym momencie, gdy oboje uświadomiliśmy sobie
możliwość bycia obserwowanymi. Spojrzeliśmy się w stronę
drugiego budynku, ale naszych buntowników już tam nie było. Kiedy
ten fakt już do nas dotarł nasze spojrzenia ponownie się spotkały.
Oboje oblaliśmy się delikatnym rumieńcem.
- Musisz wziąć
odpowiedzialność za odstraszenie naszych towarzyszy, hrabio. -
Rzuciłam lekko, z subtelnym uśmiechem na twarzy. - I odpowiednio
się mną zaopiekować.
Białowłosy
odwzajemnił uśmiech, nie odwracając wzroku ani na moment.
- Jak sobie
życzysz, madame.
Niebo przeciął
strumień światła ogłaszając koniec pokazu, ludzie otoczeni
białymi płatkami śniegu ruszyli świętować nowy rok razem ze
swoimi bliskimi, gdzieś w dole błękitnooka brunetka biegła na
spotkanie z czworonożnym przyjacielem, za nią podążał
czerwonowłosy gitarzysta z śladem czerwonej szminki na policzku...
A ja wciąż stałam na dachu opuszczonego budynku w objęciach
białowłosego chłopaka żywcem wyciągniętego z epoki
wiktoriańskiej, który swoimi głębokimi pocałunkami wyrył
wspomnienie tej nocy w moim sercu.
Jap pięknie, jak słodko! Kawaii!
OdpowiedzUsuńBTA! Jak cudnie! Rozdział zaczepisty :D co prawda nie wiem skąd wiedziałą, że schodki był z betonu, ale mniejsza o szczegóły.
I to nie jest tak, że napiszesz kolejne opowiadanie. Ty je musisz napisać! Jak ja bd bez tego żyła? :D
Db kończę i lecę pisać rozdziała :D (pojawi się dzisiaj albo jutro)
Jeszcze raz super zakończenie! Czytałam z zapartym tchem. Ale kiedy zobaczyłam słowo epilog to miałam ochotę cię zamordować :D ale że był boski to wybaczam
Jej Lusio jej!
OdpowiedzUsuńLol juz koniec??
Cuz fajne opowiadanko, ale szczerze jakos tak ledwo zdazylam sie zapoznac z bohaterami a to juz koniec w przyszlej tworczosci polecam bardziej wszystko rozpisywac. Czekam oczywiscie na krolewska krew :)
Świetne opko ! *.*
OdpowiedzUsuńDzięki :3
Usuń^_^ yesss
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podobało! ^^ teraz buszuję na wattpadzie, jeśli jesteś chętna serdecznie zapraszam :)
OdpowiedzUsuńhttps://www.wattpad.com/user/Sakurishi
Taka moja natura że nie komentuje wszystkich rozdziałów. Przepraszam najmocniej. O matko Lysander <3 Szkoda ze nie wyjaśniło się historii z jej rodzicami :( ale i tak 6 :D
OdpowiedzUsuń