sobota, 2 sierpnia 2014

Rozdział 11 "Przyjaciele z dzieciństwa"

Jeszcze tego samego dnia, na długiej przerwie przed ostatnią lekcją wpadłam na Nataniela. Wyglądał na przybitego. Cerise tylko krzywo się na niego spojrzała, potem pokręciła głową i wyszła z budynku zapewne pogadać z szkolnym buntownikiem. Ja podeszłam do głównego gospodarza, bo moje zbyt miękkie serce nie pozwoliło zignorować smutku blondyna.
- Co ukradło twój uśmiech, Natanielu? - Zapytałam.
- Ach, Marcelle. - Posłał mi zaskoczone spojrzenie. - Cóż, Amber nie daje mi spokoju. Kiedy jest w domu, staje się nieznośna. - Westchnął. - Daje mi ostro popalić.
- Rozumiem. - Zacisnęłam usta w wąską linię. - Przykro mi, że musisz to znosić. Niestety, nie wiem, jak mogłabym Ci pomóc.
- Nie przejmuj się tym. - Uśmiechnął się słabo. - Już się przyzwyczaiłem.
- Jestem z tobą duchem. Życzę wytrwałości. - Odparłam.
Pożegnałam się z chłopakiem i dosłownie chwilę później wpadłam na Melanię.
- Wybacz, zamyśliłam się.
- W porządku. Właśnie Cię szukałam. - Zawahała się. - Nasze relacje nie są zbyt przyjacielskie, ale chciałabym to naprawić. Jutro są moje urodziny. Może przyjdziecie z Cerise? - Wyciągnęła z torby dwa zaproszenia i mi podała.
- Ja chętnie się zjawię. - Uśmiechnęłam się delikatnie. - Zapytam też Cerise i dam Ci odpowiedź jutro, dobrze?
- Pewnie. - Odwzajemniła uśmiech. - To do zobaczenia.
Schowałam kremowe koperty do swojej torby i wyszłam ze szkoły na dziedziniec. Z ławki pomachała mi brunetka. Siedziała w towarzystwie czerwonowłosego i Lysandra. Ruszyłam w ich kierunku, jednak coś mnie tknęło. Odwróciłam głowę w stronę bramy i wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia widząc stojącego tam bruneta.
- Victor! - Zawołałam.
Poczułam na sobie trzy zaskoczone spojrzenia. Błękitne tęczówki zaraz jednak pognały w stronę, gdzie spoglądałam. W moją stronę szedł właśnie posiadacz złotych, czy też raczej bursztynowych oczu, niezwykle pięknych i lśniących.
Cerise stanęła u mojego boku porzuciwszy towarzystwo Kastiela i białowłosego. Victor uśmiechał się czarująco. Choć widzieliśmy się przed naszą przeprowadzką, jakiś miesiąc temu, wydawało mi się, że bardzo się zmienił. Zawsze był poważny i opanowany, teraz jednak dołączył do tego ciężar odpowiedzialności, jaką niosło ze sobą jego pochodzenie.
- Witajcie, moje drogie panie. - Starał się ukryć uczucia szarpiące go za serce, obie jednak znałyśmy go zbyt długo, by mu się udało. - Wpadłem was odwiedzić. Dacie się gdzieś porwać?
- Co prawda nie popieram wagarów, ale tym razem zrobię wyjątek. - Rzekłam.
- Marcelle wagaruje! To trzeba zapisać! - Zaśmiała się brunetka, zaraz jednak poważniejąc. - Chodźmy do parku. Jest tam fajne miejsce, gdzie nikt nie zagląda.
Pomachała jeszcze chłopakom na pożegnanie i ruszyła w stronę bramy. Kątem oka dostrzegłam, jak obaj panowie uważnie się nam przyglądają. Opuściliśmy szkolny teren i już chwilę później zasiedliśmy na murku ukrytym za zasłoną z liści płaczącej wierzby. Wbiłam swoje spojrzenie w chłopaka zastanawiając się, jak ciężko może mu być.
- Już słyszałyśmy o twojej sytuacji. - Zaczęłam starannie dobierając słowa.
- Wasz ojciec jest na bieżąco, jak widać. - Zaśmiał się ponuro. - Tak, to prawda. Mój ojciec zaręczył mnie wbrew mojej woli. To bardzo mnie przybiło. - Westchnął. - Wiem, co nim kierowało, ale to wciąż boli. - Oparł łokcie na kolanach, palce splótł przed sobą i oparł o nie czoło. - Na dodatek niedługo mam przejąć firmę. A tak, żeby mnie dobić, wciąż nie dostałem żadnej wiadomości od Joycelyn. Nie wiem nawet, czy żyje. To wszystko po prostu mnie przytłacza.
Objęłam chłopaka ramieniem i przytuliłam się do jego boku. Błękitnooka zrobiła to samo. Znaliśmy się od małego i byliśmy ze sobą naprawdę blisko. Gdy cierpiało któreś z nas, ból odczuwała cała trójka. Wtedy też przypomniała mi się propozycja ojca.
- Victor. - Odezwałam się po kilku minutach ciszy. - Jest pewna... Opcja. - Moi towarzysze podnieśli na mnie swój wzrok. - Ojciec mi to uzmysłowił. Możesz... - Zawahałam się. - Możesz się tu przeprowadzić, tak jak my.
Osłupieli. Wpatrywali się we mnie, jak w przybysza z kosmosu.
- A co z ojcem Victora? Przecież jest ciężko chory. - Zapytała niepewnie Cerise.
- To, że jest chory, to jedno. - Odparłam. - Ale nie może zmuszać Victora do małżeństwa. A firmę może przecież prowadzić z Francji, w końcu to biznes na skalę światową. W ten sposób nie tylko uwolnisz się od niechcianego małżeństwa, ale też nie porzuci swoich obowiązków. A gdy przyjdzie czas znajdzie Joycelyn, z którą będzie mógł się związać.
Brunet wpatrywał się we mnie przez chwilę, potem jednak uśmiechnął się smutno.
- Nie mogę zrobić tego ojcu. To go zabije.
- On już i tak umiera, Victor. - Oznajmiłam dobitnie. - Nie możesz robić tego, czego od Ciebie oczekuje, jeśli ma to zaprzepaścić twoje szczęście. - Ponownie objęłam go ramieniem. - Nie każę Ci się z nim kłócić, ani też do niczego Cię nie zmuszę. Może po prostu do niego pojedź i powiedz, jak jest. Mimo, że wiem, jaki jest, to wciąż twój ojciec. Jeśli Ty z nim nie porozmawiasz, nikt tego za Ciebie nie zrobi.
- Tak, to niewątpliwie prawda. - Uśmiechnął się blado. - To wuj Ci to zaproponował, prawda? Oczywiście, że tak. Zapewne to również on Ci o tym powiedział.
- Nie zaprzeczę. - Odwzajemniłam uśmiech. - Pomimo tego, że nie jesteśmy ze sobą blisko, zależy mu na mnie i pragnie mojego szczęścia. Ciebie też kocha. Wiesz, że zawsze myślał o tobie jak o własnym synu. To samo tyczy się Cerise.
- Zatem niech tak będzie. - Wciął głęboki oddech. - Pojadę i porozmawiam z moim ojcem.
Zapadła cisza. Milczeliśmy przez kilka minut łącząc się w smutku z naszym przyjacielem. W końcu jednak się od siebie odkleiliśmy. Każde z nas miało łzy w oczach. Poważnie. Dwie licealistki oraz student siedzą pod płaczącą wierzbą i w zgodzie z nazwą drzewa płaczą.
- Koniec tego grobowego nastroju! - Rzekła poważnym tonem brunetka. - Idziemy teraz do nas. Pokażemy Ci, jak mieszkamy. Poznasz naszych współlokatorów. A potem idziemy na imprezę. I bez gadania! No, ruszajcie się!
- Tak jest, pani kapitan. - Odpowiedzieliśmy jednocześnie z Victorem i zaśmialiśmy się.
Błękitnooka wiedziała, jak poprawić nam nastrój niezależnie od tego, jak bardzo źle by nie było. Ona zawsze była, jest i będzie niesamowita. Naprawdę ją za to podziwiałam. Zgodnie z tym, co zarządziła moja przyjaciółka we trójkę ruszyliśmy w stronę naszego aktualnego miejsca zamieszkania. Na miejscu byliśmy trzy minuty później.
- Ładnie tu. - Obrzucił dom zaciekawionym spojrzeniem. - Ilu macie współlokatorów?
- Ośmiu razem z właścicielką. - Odpowiedziałam.
- Całkiem sporo.
- Nie stójcie tak. - Niecierpliwiła się Cerise. - Wejdźmy już, no!
Zgodnie z wolą brunetki chwilę później znaleźliśmy się w środku. Przedstawiłyśmy Victora właścicielce i poznałyśmy go z pozostałymi domownikami. Najwięcej śmiechu było z panią Gloire, która porównała naszego przyjaciela ze swoim zmarłym mężem, który za młodu służył w wojsku. Później posiedzieliśmy chwilę w naszym pokoju, zjedliśmy obiad ze wszystkimi, poszliśmy do biblioteki, gdzie zagrałam kilka utworów, a później w przyjaznej atmosferze wypiliśmy trochę ze studentami z pokoju piątego. Na koniec wróciliśmy do naszego pokoju i przygotowałyśmy dmuchany materac dla złotookiego, który pożyczyła nam właścicielka. Kiedy błękitnooka poszła wziąć prysznic usiadłam obok chłopaka na materacu.
- Mogę powiedzieć ojcu o twoich planach? Czy wolisz zachować swój przyjazd w tajemnicy? - Zapytałam. - Niezależnie od odpowiedzi uszanuję twoją decyzję. - Dodałam szybko.
- Możesz mu powiedzieć. - Odparł. - Mam już zarezerwowany bilet lotniczy do Anglii o jedenastej. Zjawię się u ojca na obiad. Może nawet lepiej, żeby wiedział o mojej wizycie.
- Dobrze. - Zamyśliłam się na moment. - Victor. Pamiętaj, że ja i Cerise Cię wspieramy. Nie ważne, co będzie się działo. A gdyby twój ojciec się nie ugiął... Nie wiem, do czego jesteśmy zdolne, ale możesz być pewien, że porwanie Cię wchodzi w grę. Mam nadzieję, że się to wiesz.
- Wiem. - Uśmiechnął się obejmując mnie przyjacielsko ramieniem. - Cieszę się, że was mam. - Westchnął. - Dzięki waszemu wsparciu odzyskałem wiarę w siebie. Dziękuję.
- Zawsze do usług.

1 komentarz:

  1. Cerise porzuciła towarzystwo Kastiela?! o_O szok! Trauma do końca życia XD

    OdpowiedzUsuń